wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 9 Nie chciałyśmy żebyś była bardziej smutna...

     Głowa bolała niemiłosiernie. Obudziłam się ubrana i przykryta kołdrą. Wstałam z łóżka, ale od razu położyłam się z powrotem. Kręciło mi się w głowie. Ponowiłam próbę i zaszłam na dół. Chciało mi się pić, a w pokoju nic nie było. W domu było cicho i pusto. Okazało się ze nie jestem w tym samym domu. Byłam u Nialla... więc poszłam się rozejrzeć. Przechodząc obok lustra zobaczyłam że nie jestem w swoim ubraniu. Miałam założoną dużo za dużą koszulkę. Jak zauważyłam Niall spał na sofie w salonie. Ukucnęłam przy nim i delikatnie go obudziłam.
-  Hej wstawaj - powiedziałam szepcząc mu do ucha.
- Hej, jak się czujesz? - spytał zaspany.
- Źle, głowa strasznie boli i brzuch też. W sumie to wszystko. Co się działo?
- Ym.. jak by to wytłumaczyć... powiedz co pamiętasz?
- Do tego momentu jak poszłam z Lukiem do baru.... upiłam się.. - powiedziałam.
Już wszystko wiadomo. Boże co ja tam potem robiłam - zadawałam sobie w myślach pytane.
- Co robiłam powiedz mi wszystko... - spojrzałam mu głęboko w niebieskie paczadła.
- Trudno powiedzieć - przegarnął włosy na głowie - szalałaś na parkiecie z Lukiem i jakimś chłopakiem..
- Boże co robiłam? - zrobiłam wielkie oczy.
- To chyba tylko tyle. Potem zabrałem Cię tu bo do domu byś nie wróciła.
- Dziękuję - przytuliłam go mocno - a i jeszcze jedno pytanie, kto mnie przebrał?
- Lucy, spokojnie.
Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Mój ukochany aniołek. W dosłownym znaczeniu. Kiedy ogarnęłam się i do końca wytrzeźwiałam wróciłam do domu. Było grubo po południu. Mama powinna być w pracy, tak myślałam. Kiedy tylko zamknęłam za sobą wejściowe drzwi zobaczyłam jak wchodzi do przedpokoju z groźną miną. 
- Gdzie ty byłaś mogę wiedzieć? - zapytała.
- Nocowałam u Nialla - wytłumaczyłam się.
- A czemu nic mi nie powiedziałaś martwiłam się - podeszła i mnie przytuliła. 
- Nie jesteś zła? - spytałam delikatnie.
- Jestem, nie rób tak więcej, wiesz jakie mogły być konsekwencje tłumaczyłam ci. 
- No dobrze, a ty nie powinnaś być w pracy? 
- Czekam na jakieś wezwanie, a ty idź do pokoju.
Chyba będę miała szlaban, coś tak czuję. Poszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Przypomniałam sobie o wczorajszej imprezie. Wstałam i poszłam wziąć orzeźwiający prysznic. Oczywiście również się przebrałam. Poczułam się lepiej. Napisała do mnie Kay. 
"Hej jak możesz przyjdź do mnie... jak najszybciej"
Odpisałam jej po krótkim zastanowieniu:
"Za jakieś 15 minut będę"
Po czym wyszykowałam się do końca i wyszłam z domu. Szłam szybkim krokiem do domu oddalonego o dwie przecznice. Ludzie podążali w każde strony nie zważając na innych ludzi, przez to że się śpieszą. Jedna pani uderzyła mnie niechcący barkiem. Szłam dalej. W końcu dotarłam na miejsce. Kay stała w drzwiach. Była u niej Chachi, która mieszka w sąsiednim domu. Obie miały niezadowolone miny. Poszłyśmy do pokoju Kay i usiadłyśmy na jej łóżku. Obie nie chciały patrzeć mi w oczy tylko rozglądały się po pokoju.
- Co się stało? - spytałam zaciekawiona.
- Li - odezwały się obie równocześnie - nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale nas tu już nie będzie - powiedziała Chachi. 
- Czekajcie jak to? - nie rozumiałam.
- Megi wyjeżdżamy, przeprowadzamy się do Manchesteru, nasi tatusiowie znaleźli tam dobrą pracę to nie nasza wina - dodała Kay i się rozpłakała. 
- Żartujecie, to nie może być prawda, nie - wstałam z łóżka i schowałam twarz w dłonie. 
Do pokoju weszła Caroline.
- Megi mogę przyjść do Jake'a, proszę - powiedziała słodziutkim głosikiem.
- Jasne że możesz, pójdę z tobą, ale daj nam chwilkę - uśmiechnęłam się do niej.   
- Dobrze ale szybko - wyszła.
Nie mogłam zebrać myśli. Moje dwie najlepsze przyjaciółki oznajmiły mi że wyjeżdżają i możemy się już nie spotkać. Nieunikniony był płacz. 
- Wiedziałyście? - zapytałam ze smutkiem.
- Li bo nie chciałyśmy żebyś była bardziej smutna - powiedziała Kay.
- jeszcze przez różne sprawy wiesz.. - dodała Chachi.
- Wiedziałyście wcześniej i nie powiedziałyście mi nic... - rozpłakałam się bardziej - czemu mi to robicie?
- To nie nasza wina, wiedziałyśmy tylko że wyjedziemy jak zaczną się wakacje.
- Co ja bez was zrobię? - łza spłynęła po moim policzku - chodźcie do mnie - przytuliłyśmy się - kiedy, powiedzcie kiedy?
- W poniedziałek.
- Jej to już za cztery dni - podniosłam się i złapałam się za twarz po której spływały łzy - ja, ja muszę już iść - wybiegłam.
Poleciałam na miejsce gdzie mogę być sama. Całkiem zapomniałam o Caroline. Usiadłam na ławce gdzie zaprowadził mnie wcześniej  Niall. Zostanie mi tylko on. A jeśli i jego stracę? Co wtedy zrobię? Muszę się zmienić. Nie mogę doprowadzić do tego aby Max nas rozdzielił, a co ważniejsze nie robił mu krzywdy. Wiem! - momentalnie wstałam - poproszę o zmianę w czarnego anioła. Poleciałam do domu wzięłam czarną bluzę z kapturem i niezauważona poleciałam dalej. Znalazłam się w miejscu gdzie nie powinno mnie być. A przynajmniej białego anioła. Przed wejściem schowałam skrzydła i naciągnęłam kaptur na głowę. Stanęłam przed ogromnymi drzwiami otwierającymi nieznany mi świat - Darkwell. W końcu weszłam. Było tam ponuro i dominowała czerń. Poczułam chłodny powiew na skórze, ale szłam dalej.  Wszędzie pałętały się upadłe anioły i nie mogłam wzbudzać podejrzeń. Niestety przez przypadek wpadłam na kogoś. 
- Ej uważaj jak chodzisz! 
- Przepraszam - powiedziałam odgarniając kosmyki włosów z twarzy.
Odetchnęłam kiedy odszedł. Mogłam iść dalej. Mijałam wiele pomieszczeń, ale jedno mnie zaciekawiło. Był to otwarty pokój z którego wydobywały się głosy. Nic mnie nie powstrzyma żeby się zmienić. Usłyszałam znajome mi głosy.
- Jeśli chcesz żyć!
- Zrobię wszystko żeby ją chronić!
- Powtarzam zostaw ją w spokoju jeśli chcesz żyć, albo nie, odbiorę ci moce i będzie po sprawie. 
Niechcący ruszyłam drzwi które zaskrzypiały.
- Wynocha - krzyknął Peterson.
- Megan?! - powiedział zszokowany Niall. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz