sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 11 Trochę spokoju

Sama nie mogę tego zrobić...
Spojrzałam z powrotem na blondyna, a on na mnie. Wybrałam złą drogę do uratowania naszej przyjaźni, teraz trzeba to naprawić. Nie wiem na razie jak, ale myślę że da się coś zrobić. 
- Potrzebuje twojej pomocy - odezwałam się po chwili namysłu.
- Po co?
- Trzeba coś z tym zrobić.
- Niby co chcesz z tym zrobić? Od kilku lat zmierzam się z tym co noc. Miotają mną wyrzuty sumienia, że nie mogę nic zrobić. Max nie da za wygraną, a tym bardziej jego armia. Nic nie zrobimy.
- Jeśli mi uwierzysz to zrobimy - uśmiechnęłam się.

Obudziłam się o 10 rano. Słońce oślepiło moje świeżo otwarte oczy przez szparę w zasłonkach. Podniosłam się z łóżka z niechęcią, uchyliłam okno i odsłoniłam zasłonki wpuszczając promienie słoneczne do pokoju. Na dywanie zobaczyłam własne czarne pióro. Z pośpiechem je podniosłam i schowałam do szkatułki umiejscowionej na biurku. Po paru minutach leżenia zeszłam na dół. Mama już nie spała. Byłyśmy same bo Jake był u.... ojca. Podeszłam do niej i przywitałam ją buziakiem. 
- Cześć mamusiu co dziś na śniadanko? - spytałam pocierając ręce.
- Hej, naleśniki - odpowiedziała.
- Oh takie pyszności - powiedziałam kiedy nałożyła moją porcje na talerz. Wzięłam talerz i poszłam do jadalni. Usiałam wygodnie i pałaszowałam z mamą śniadanie. Zmyłam po mamie i sobie, posprzątałam, ogarnęłam się i poszłam do pracy. 
Wróciłam około 16. Miałam ochotę położyć się, ale nie bo Niall miał ochotę wyjść. Przebrałam się i wyszłam z domu. Umówiliśmy się w kawiarni. Dotarłam druga. Siedział w koszuli patrząc w menu i trzymając gitarę w ręku. Usiadłam z drugiej strony. 
- Siemka.
- Hejka młoda.
- Co dziś chcesz robić? Będziesz mi grał? - zapytałam z bananem na twarzy.
- Oczywiście. Najpierw kawa, a potem park.
- Jak sobie królewicz zechce - potargałam jego jak zawsze roztrzepaną fryzurę
Wypiliśmy kawę i poszliśmy w zaplanowane miejsce. Była ładna pogoda. Rozłożyliśmy kocyk Nialla na trawie i rozsiadaliśmy się na nim. On wziął gitarę i zaczął grać i śpiewać. Zamknęłam oczy i położyłam się marząc. Czy kiedykolwiek będzie lepiej? Coś, a może ktoś zakryło mi słońce. Otworzyłam oczy. Była to malutka dziewczynka zafascynowana grą Niallera. Po chwili podeszła do niej mama i zabrała ją. Zrobiła smutną minkę. Niall przestał grać. 
- Podobało się? 
- No jasne że tak - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę tak żeby się położył, przytuliłam go - spać mi się chce.
- To idź spać. Przy mnie jesteś bezpieczna.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam. Nie wiem ile minęło czasu, ale zapewne długo. Otwarłszy oczy zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą twarz. 
- Nareszcie wstałaś. Myślałem że zostaniemy na noc - zaśmiał się.
- Mogłeś mnie obudzić - powiedziałam ziewając.
- Chodź zabiorę cię do domu i tam pójdziesz spokojnie spać.
Wstaliśmy zwinęliśmy wszystko co mięliśmy i poszliśmy do mnie. Ja weszłam normalnie, a Niall przez okno. Weszłam spokojnie po schodach. Otworzyłam mu okno i wszedł. 
- Idź się ogarniać, a ja tu poczekam.
Poszłam do łazienki, umyłam zęby. Co tam że nie jadłam kolacji. Przebrałam się także w piżamkę i wróciłam do Nialla. Leżał na łóżku. Stanęłam nad nim z założonymi rękoma.  On rozłożył się i nadal leżał. Nie wiem co by mi mama zrobiła gdyby weszła do pokoju i spałabym z nim. On musi iść do domu. 
- Nie możesz zostać.
- Czemu? - zrobił minkę słodkiego proszącego pieska.
- Bo mama...
- To ja będę spał na fotelu - wskazał na niego.
- Ym.. no niech Ci będzie, ale zero proszenia.
- Dzięki.
Ja położyłam się pod kołdrę a on pod koc. Prawie zasypiałam, a ten wskoczył mi do łóżka. 
- Ej! Mówiłam Ci coś - warknęłam
- No dobra na parę minutek bo jesteś ciepła - uśmiechnął się.
- Okey, ale idziesz tam spać - wtuliłam się.
Zanim on poszedł zasnęłam. On też był cieplutki. Potem poczułam jak poszedł na fotel, ale dalej spałam.
Rano usłyszałam tylko trzask zatrzaskującego się okna....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz