sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 11 Trochę spokoju

Sama nie mogę tego zrobić...
Spojrzałam z powrotem na blondyna, a on na mnie. Wybrałam złą drogę do uratowania naszej przyjaźni, teraz trzeba to naprawić. Nie wiem na razie jak, ale myślę że da się coś zrobić. 
- Potrzebuje twojej pomocy - odezwałam się po chwili namysłu.
- Po co?
- Trzeba coś z tym zrobić.
- Niby co chcesz z tym zrobić? Od kilku lat zmierzam się z tym co noc. Miotają mną wyrzuty sumienia, że nie mogę nic zrobić. Max nie da za wygraną, a tym bardziej jego armia. Nic nie zrobimy.
- Jeśli mi uwierzysz to zrobimy - uśmiechnęłam się.

Obudziłam się o 10 rano. Słońce oślepiło moje świeżo otwarte oczy przez szparę w zasłonkach. Podniosłam się z łóżka z niechęcią, uchyliłam okno i odsłoniłam zasłonki wpuszczając promienie słoneczne do pokoju. Na dywanie zobaczyłam własne czarne pióro. Z pośpiechem je podniosłam i schowałam do szkatułki umiejscowionej na biurku. Po paru minutach leżenia zeszłam na dół. Mama już nie spała. Byłyśmy same bo Jake był u.... ojca. Podeszłam do niej i przywitałam ją buziakiem. 
- Cześć mamusiu co dziś na śniadanko? - spytałam pocierając ręce.
- Hej, naleśniki - odpowiedziała.
- Oh takie pyszności - powiedziałam kiedy nałożyła moją porcje na talerz. Wzięłam talerz i poszłam do jadalni. Usiałam wygodnie i pałaszowałam z mamą śniadanie. Zmyłam po mamie i sobie, posprzątałam, ogarnęłam się i poszłam do pracy. 
Wróciłam około 16. Miałam ochotę położyć się, ale nie bo Niall miał ochotę wyjść. Przebrałam się i wyszłam z domu. Umówiliśmy się w kawiarni. Dotarłam druga. Siedział w koszuli patrząc w menu i trzymając gitarę w ręku. Usiadłam z drugiej strony. 
- Siemka.
- Hejka młoda.
- Co dziś chcesz robić? Będziesz mi grał? - zapytałam z bananem na twarzy.
- Oczywiście. Najpierw kawa, a potem park.
- Jak sobie królewicz zechce - potargałam jego jak zawsze roztrzepaną fryzurę
Wypiliśmy kawę i poszliśmy w zaplanowane miejsce. Była ładna pogoda. Rozłożyliśmy kocyk Nialla na trawie i rozsiadaliśmy się na nim. On wziął gitarę i zaczął grać i śpiewać. Zamknęłam oczy i położyłam się marząc. Czy kiedykolwiek będzie lepiej? Coś, a może ktoś zakryło mi słońce. Otworzyłam oczy. Była to malutka dziewczynka zafascynowana grą Niallera. Po chwili podeszła do niej mama i zabrała ją. Zrobiła smutną minkę. Niall przestał grać. 
- Podobało się? 
- No jasne że tak - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę tak żeby się położył, przytuliłam go - spać mi się chce.
- To idź spać. Przy mnie jesteś bezpieczna.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam. Nie wiem ile minęło czasu, ale zapewne długo. Otwarłszy oczy zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą twarz. 
- Nareszcie wstałaś. Myślałem że zostaniemy na noc - zaśmiał się.
- Mogłeś mnie obudzić - powiedziałam ziewając.
- Chodź zabiorę cię do domu i tam pójdziesz spokojnie spać.
Wstaliśmy zwinęliśmy wszystko co mięliśmy i poszliśmy do mnie. Ja weszłam normalnie, a Niall przez okno. Weszłam spokojnie po schodach. Otworzyłam mu okno i wszedł. 
- Idź się ogarniać, a ja tu poczekam.
Poszłam do łazienki, umyłam zęby. Co tam że nie jadłam kolacji. Przebrałam się także w piżamkę i wróciłam do Nialla. Leżał na łóżku. Stanęłam nad nim z założonymi rękoma.  On rozłożył się i nadal leżał. Nie wiem co by mi mama zrobiła gdyby weszła do pokoju i spałabym z nim. On musi iść do domu. 
- Nie możesz zostać.
- Czemu? - zrobił minkę słodkiego proszącego pieska.
- Bo mama...
- To ja będę spał na fotelu - wskazał na niego.
- Ym.. no niech Ci będzie, ale zero proszenia.
- Dzięki.
Ja położyłam się pod kołdrę a on pod koc. Prawie zasypiałam, a ten wskoczył mi do łóżka. 
- Ej! Mówiłam Ci coś - warknęłam
- No dobra na parę minutek bo jesteś ciepła - uśmiechnął się.
- Okey, ale idziesz tam spać - wtuliłam się.
Zanim on poszedł zasnęłam. On też był cieplutki. Potem poczułam jak poszedł na fotel, ale dalej spałam.
Rano usłyszałam tylko trzask zatrzaskującego się okna....

Rozdział 10 Powoli odkrywam świat ciemnej strony.

- Wynocha - krzyknął Peterson.
- Megan?! - powiedział zszokowany Niall. 
- Mamy niespodziewanego gościa - uśmiechnął się - Mark, Daniel zatrzymajcie ją!
- Nie, puść mnie - usiłowałam się wyrwać.
Co ja zrobiłam. Patrzył na mnie żałośnie i się śmiał. Niall nie mógł nic powiedzieć, pobladł. Strach ogarnął całą mnie. 
- Co cię tu sprowadza? - spytał szatyn podchodząc do mnie i dotykając mój policzek. 
- Zostaw mnie, przyszłam prosić cię o coś - chciałam się wyrwać, ale po raz kolejny się nie udało.
- Max zostaw ją, czekaj co ty gadasz? - szczęka mu opadła.
- Zmień mnie błagam! - wydusiłam z siebie.
- Mam cię zmienić w upadłą? Ha z przyjemnością - wystawił  w moją stronę dłoń. Ból ogarnął całą mnie. Chłopcy mnie puścili i runęłam na zimną podłogę. Niall Podbiegł i podniósł lekko moją głowę.
- Megi proszę spojrzyj na mnie.
Nie odezwałam się, ale pociągnęłam go za koszulkę zmuszając go żeby mnie przytulił.
- Teraz będziemy bezpieczni - wyszeptałam.
- Co ty narobiłaś skarbie....

Minął tydzień. Nie widzę wielkiej różnicy między byciem upadłą. Przynajmniej czuję się bezpieczna. Przestałam nienawidzić Maxa. Zaczął mi się nawet podobać. Powoli odkrywam świat ciemnej strony. 

Kilka dni temu ostatni raz widziałam moje dwie wspaniałe przyjaciółki. Tęsknie za nimi strasznie, ale nic nie mogę zrobić. Mam jeszcze kochanego blondaska. 
No dobra zmieniłam się trochę. 

- Hej chłopcy! - krzyknęłam do grupki stojącej w ponurym zaułku.

- Oh Hej Meg chodź do nas! - odkrzyknął jeden z nich.
-  No to co tu macie - spojrzałam na ich ręce. 
- Szlugi  - Zayn podał mi jednego.
- Dzięki - z zapałem zapaliłam.
Tak zaczęłam palić. Zaraził mnie tym Zayn. 
- Uh czemu tu stoicie? - zapytałam.
- Czekamy na jakiegoś śmiertelnika - powiedział  Harry.
- Mogę się dołączyć? - zrobiłam podekscytowaną minę.
- Jasne skarbie - objął mnie ramieniem Zayn.
Nie czekaliśmy długo. Z daleka widzieliśmy postać. Ciemność nocy sprawiała że jestem silniejsza. Chodnikiem przechodziła dziewczyna. Zayn podszedł do niej i zagadał.
- Cześć piękna. Co robisz tutaj sama o tej porze?
- Spadaj - odpowiedziała chamsko.
- Hah nie zadzieraj ze mną mała.
- A co możesz mi zrobić? Odczep się.
W tym momencie zobaczyłam jak chłopcy podeszli od tyłu, złapali ją za ręce, zakryli usta, oczy i zabrali w głąb zaułka. Przypomniała mi się sytuacja w parku. Też byłam ofiarą, ale na szczęście Niall mnie uratował. Byłam ciekawa co jej zrobią. Było ciemno i mało co widziałam. Usłyszałam tylko cichy pisk i pojawili się oni. Byli zadowoleni. 
- To lecimy po następny łup.
- Chodź Meg, nie bój się - podszedł do mnie Zayn.
- Nie boję się tylko nie chce - skłamałam.
- Jak sobie chcesz - dał mi buziaka w policzek i poleciał za resztą.
Zostałam sama. Co oni jej zrobili. Zaczęłam myśleć co zrobili by mnie gdyby nie Naill. Było grubo po północy. Zadzwoniłam do Nialla. Nie odebrał, ale po kilku próbach udało się. 
Cześć Niall spotkajmy się na naszej ławeczce, szybko.
Zakończyłam rozmowę, nie dając mu nic powiedzieć. Rozłożyłam kruczoczarne skrzydła i poleciałam.
Na miejscu byłam pierwsza. Rozejrzałam się dookoła. Usiadłam na ławce. Spoglądając na księżyc na tafli wody poczułam powiew powietrza. Niall usiadł koło mnie. Spojrzał na mnie pytająco.
- Co by było gdyby nie ty? 
- Skąd to pytanie? - spojrzał się dziwnie.
- Co by było gdybyś mnie tamtego wieczoru nie uratował? 
- Czemu się pytasz?
- Odpowiedz - nalegałam.
- Byłoby z tobą źle, tyle powiem - patrzył na wodę.
- To znaczy?
- Albo by cię tu nie było, albo by cię wykorzystali - spojrzał mi w oczy.
Momentalnie napłynęły mi łzy do oczu. Nie było by mnie tu, albo by mnie wykorzystali. Tak bardzo żałuje że upadłam tak nisko. Dla dobra naszej dwójki, ale żałuje. Chciałabym żeby to się skończyło. Całe cierpienie ludzi. Sama nie mogę tego zrobić…..

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 9 Nie chciałyśmy żebyś była bardziej smutna...

     Głowa bolała niemiłosiernie. Obudziłam się ubrana i przykryta kołdrą. Wstałam z łóżka, ale od razu położyłam się z powrotem. Kręciło mi się w głowie. Ponowiłam próbę i zaszłam na dół. Chciało mi się pić, a w pokoju nic nie było. W domu było cicho i pusto. Okazało się ze nie jestem w tym samym domu. Byłam u Nialla... więc poszłam się rozejrzeć. Przechodząc obok lustra zobaczyłam że nie jestem w swoim ubraniu. Miałam założoną dużo za dużą koszulkę. Jak zauważyłam Niall spał na sofie w salonie. Ukucnęłam przy nim i delikatnie go obudziłam.
-  Hej wstawaj - powiedziałam szepcząc mu do ucha.
- Hej, jak się czujesz? - spytał zaspany.
- Źle, głowa strasznie boli i brzuch też. W sumie to wszystko. Co się działo?
- Ym.. jak by to wytłumaczyć... powiedz co pamiętasz?
- Do tego momentu jak poszłam z Lukiem do baru.... upiłam się.. - powiedziałam.
Już wszystko wiadomo. Boże co ja tam potem robiłam - zadawałam sobie w myślach pytane.
- Co robiłam powiedz mi wszystko... - spojrzałam mu głęboko w niebieskie paczadła.
- Trudno powiedzieć - przegarnął włosy na głowie - szalałaś na parkiecie z Lukiem i jakimś chłopakiem..
- Boże co robiłam? - zrobiłam wielkie oczy.
- To chyba tylko tyle. Potem zabrałem Cię tu bo do domu byś nie wróciła.
- Dziękuję - przytuliłam go mocno - a i jeszcze jedno pytanie, kto mnie przebrał?
- Lucy, spokojnie.
Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Mój ukochany aniołek. W dosłownym znaczeniu. Kiedy ogarnęłam się i do końca wytrzeźwiałam wróciłam do domu. Było grubo po południu. Mama powinna być w pracy, tak myślałam. Kiedy tylko zamknęłam za sobą wejściowe drzwi zobaczyłam jak wchodzi do przedpokoju z groźną miną. 
- Gdzie ty byłaś mogę wiedzieć? - zapytała.
- Nocowałam u Nialla - wytłumaczyłam się.
- A czemu nic mi nie powiedziałaś martwiłam się - podeszła i mnie przytuliła. 
- Nie jesteś zła? - spytałam delikatnie.
- Jestem, nie rób tak więcej, wiesz jakie mogły być konsekwencje tłumaczyłam ci. 
- No dobrze, a ty nie powinnaś być w pracy? 
- Czekam na jakieś wezwanie, a ty idź do pokoju.
Chyba będę miała szlaban, coś tak czuję. Poszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Przypomniałam sobie o wczorajszej imprezie. Wstałam i poszłam wziąć orzeźwiający prysznic. Oczywiście również się przebrałam. Poczułam się lepiej. Napisała do mnie Kay. 
"Hej jak możesz przyjdź do mnie... jak najszybciej"
Odpisałam jej po krótkim zastanowieniu:
"Za jakieś 15 minut będę"
Po czym wyszykowałam się do końca i wyszłam z domu. Szłam szybkim krokiem do domu oddalonego o dwie przecznice. Ludzie podążali w każde strony nie zważając na innych ludzi, przez to że się śpieszą. Jedna pani uderzyła mnie niechcący barkiem. Szłam dalej. W końcu dotarłam na miejsce. Kay stała w drzwiach. Była u niej Chachi, która mieszka w sąsiednim domu. Obie miały niezadowolone miny. Poszłyśmy do pokoju Kay i usiadłyśmy na jej łóżku. Obie nie chciały patrzeć mi w oczy tylko rozglądały się po pokoju.
- Co się stało? - spytałam zaciekawiona.
- Li - odezwały się obie równocześnie - nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale nas tu już nie będzie - powiedziała Chachi. 
- Czekajcie jak to? - nie rozumiałam.
- Megi wyjeżdżamy, przeprowadzamy się do Manchesteru, nasi tatusiowie znaleźli tam dobrą pracę to nie nasza wina - dodała Kay i się rozpłakała. 
- Żartujecie, to nie może być prawda, nie - wstałam z łóżka i schowałam twarz w dłonie. 
Do pokoju weszła Caroline.
- Megi mogę przyjść do Jake'a, proszę - powiedziała słodziutkim głosikiem.
- Jasne że możesz, pójdę z tobą, ale daj nam chwilkę - uśmiechnęłam się do niej.   
- Dobrze ale szybko - wyszła.
Nie mogłam zebrać myśli. Moje dwie najlepsze przyjaciółki oznajmiły mi że wyjeżdżają i możemy się już nie spotkać. Nieunikniony był płacz. 
- Wiedziałyście? - zapytałam ze smutkiem.
- Li bo nie chciałyśmy żebyś była bardziej smutna - powiedziała Kay.
- jeszcze przez różne sprawy wiesz.. - dodała Chachi.
- Wiedziałyście wcześniej i nie powiedziałyście mi nic... - rozpłakałam się bardziej - czemu mi to robicie?
- To nie nasza wina, wiedziałyśmy tylko że wyjedziemy jak zaczną się wakacje.
- Co ja bez was zrobię? - łza spłynęła po moim policzku - chodźcie do mnie - przytuliłyśmy się - kiedy, powiedzcie kiedy?
- W poniedziałek.
- Jej to już za cztery dni - podniosłam się i złapałam się za twarz po której spływały łzy - ja, ja muszę już iść - wybiegłam.
Poleciałam na miejsce gdzie mogę być sama. Całkiem zapomniałam o Caroline. Usiadłam na ławce gdzie zaprowadził mnie wcześniej  Niall. Zostanie mi tylko on. A jeśli i jego stracę? Co wtedy zrobię? Muszę się zmienić. Nie mogę doprowadzić do tego aby Max nas rozdzielił, a co ważniejsze nie robił mu krzywdy. Wiem! - momentalnie wstałam - poproszę o zmianę w czarnego anioła. Poleciałam do domu wzięłam czarną bluzę z kapturem i niezauważona poleciałam dalej. Znalazłam się w miejscu gdzie nie powinno mnie być. A przynajmniej białego anioła. Przed wejściem schowałam skrzydła i naciągnęłam kaptur na głowę. Stanęłam przed ogromnymi drzwiami otwierającymi nieznany mi świat - Darkwell. W końcu weszłam. Było tam ponuro i dominowała czerń. Poczułam chłodny powiew na skórze, ale szłam dalej.  Wszędzie pałętały się upadłe anioły i nie mogłam wzbudzać podejrzeń. Niestety przez przypadek wpadłam na kogoś. 
- Ej uważaj jak chodzisz! 
- Przepraszam - powiedziałam odgarniając kosmyki włosów z twarzy.
Odetchnęłam kiedy odszedł. Mogłam iść dalej. Mijałam wiele pomieszczeń, ale jedno mnie zaciekawiło. Był to otwarty pokój z którego wydobywały się głosy. Nic mnie nie powstrzyma żeby się zmienić. Usłyszałam znajome mi głosy.
- Jeśli chcesz żyć!
- Zrobię wszystko żeby ją chronić!
- Powtarzam zostaw ją w spokoju jeśli chcesz żyć, albo nie, odbiorę ci moce i będzie po sprawie. 
Niechcący ruszyłam drzwi które zaskrzypiały.
- Wynocha - krzyknął Peterson.
- Megan?! - powiedział zszokowany Niall. 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 8 Prawie to zrobił...

    Nie uwierzycie może, ale to nie był sen. Wydarzenia tamtej nocy ciągle siedzą mi w głowie, a w snach mnie nękają. Codziennie boje się wyjść sama z domu. 
Kilka dni temu rozpoczęły się wakacje. Upragniony wolny czas. Razem z przyjaciółmi pojechaliśmy nad jezioro położone na obrzeżach Londynu. Był upalny dzień, a słońce nie dawało spokoju. Było parno. Niall nie spuszczał mnie z oczu. Był cały czas przy mnie. Kay i Chatchi kąpały się, a ja się opalałam. 
- Będziesz tak leżeć godzinami? - spytał znudzony Niall.
- Jeśli będę chciała to mogę i godzinami - odpowiedziałam nawet na niego nie spoglądając.
- No, ale weź chodź ze mną 
- Gdzie? - podparłam się łokciami i spojrzałam na niego pytająco.
- To wstań - podał mi rękę.
- Dobra, ale co i gdzie?
Wziął mnie na ręce i podbiegł do wody. Trzymałam go mocno żeby mnie nie puścił, a dziewczyny się śmiały. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i zanurzył się ze mną. Myślałam że do zabije. 
- Jak mogłeś? - powiedziałam zirytowana.
- No widzisz mogłem. Nie napinaj się tak bo ci się zmarszczki zrobią - zaśmiał się.
- Przestań - ochlapałam go wodą i tak zaczęła się "wojna".
    W pewnej chwili nadeszła czarna chmura i lunęło. Jak oparzeni wylecieliśmy z wody. Zwinęliśmy wszystkie rzeczy i pobiegliśmy do samochodu. Kiedy przestało padać przylecieli Zayn i Harry. 
- Cześć, zepsuła się pogoda to może teraz na małą impreze? - spytał Harry
- Hej - powiedzieli wszyscy chórkiem.
- Możemy iść co nam szkodzi. - powiedziała Kay.
- To chodźcie - krzyknął Zayn gasząc wcześniej zapalonego papierosa.   
- A samochód? 
- To Chachi z Kay i Hazzą pojadą a my polecimy.
Tak zrobiliśmy. Nie było daleko, ale i nie blisko. Zmęczyłam się. Byliśmy pierwsi, a około 10 minut później dojechała reszta. Weszliśmy do domu gdzie odbywała się impreza. Z porządku było nudno. Nieco później przyszło więcej osób. Jak się okazało wbiliśmy na imprezę do kumpla Zayna - George'a. Jest on czarnym aniołem, który jest mądry i miły. Czasem mu odwala, ale potrafi się kontrolować. Wracając organizator imprezy przywitał się z nami.
- Hej ziom, kogo tu mamy? - odezwał się do Zayna.


- Ym.. to moi kumple Kay, Chachi, Lilka i Niall, a Hazze znasz.
- Spoko, bawcie się dobrze. A będzie Lou i Liam? 
- Tak zapewne się zjawią.
- Chodzie załatwiłem procenty!- odezwał się starszy brat George'a - Luke. 
Zaprosił nas do "baru". Od razu powiedziałam że nie pije. Niall też. Reszta się skusiła co niosło za sobą skutki. Po niedługiej chwili okazało się że przesadzili. Nie zauważyliśmy kiedy nastała noc. Dziewczyny szalały na parkiecie z jakimiś chłopakami. W tłumie zauważyłam Liama, Louisa i innych znajomych. Najbardziej zaszokował i przeraził mnie jeden chłopak. Poczułam strach, a moja twarz pobladła. Chciałam jak najszybciej stamtąd iść, ale sama nie mogłam. Chciałam iść do łazienki, więc poszłam. Weszłam na piętro i dotarłam do łazienki. Poczułam dziwne uczucie że ktoś mnie obserwuje. Była to Alex. Zjechała mnie wzrokiem i parsknęła śmiechem. Nienawidzę jej. Jest zarozumiałą szmatą. 
- Dziewczyno skąd ty się urwałaś - powiedziała ze śmiechem.
- Szukasz zaczepki czy co? Idz do swoich chłoptasiów - odpowiedziałam.
- Och jaka ty pewna siebie jesteś, już nie będzie tak śmiesznie jak Max przyjdzie. 
- Odczep się ode mnie - odwróciłam się, a ta złapała mnie za włosy - ała zostaw mnie.
- Alex zostaw ją jest niewinna - na piętro wszedł Luke.
- Pff - zarozumiała parsknęła i odeszła puszczając mnie.
- Nic ci nie jest?


- Nie, jest okej - odpowiedziałam trzymając się za głowę.
- Jesteś zadziorna jak na bieluskę.
- Przestań tak mówić. 
- To.. chcesz coś? - spytał intrygująco.
- Tak poproszę coś.
Podał mi rękę i zaprowadził do baru. Napiliśmy się po kiliszku. Potem drugi, aż straciłam rachubę. Byłam wesolutka i roześmiana. Wziął mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć wolnego. Nie myślałam trzeźwo, ale nie powiem spodobał mi się. Przejechał dłonią po moim policzku. Zachichotałam. Zamknęłam oczy i przyłożyłam głowę do jego barku. Kiedy je otworzyłam co prawda daleko ode mnie opartego o ścianę Maxa. Drgnęłam, a on zaczął się śmiać. Podszedł do nas. Coś powiedział na ucho Luke'owi, a ten odszedł. Przez alkohol zapomniałam o tamtej nocy. Spojrzałam na niego, a ten mnie objął. Następnie pocałował. Odepchnęłam go, a ten złapał mnie za nadgarstek i pociągnął. Nie opierałam mi się. Widziałam reakcje Nialla:


Max zaprowadził mnie do pokoju i go zamknął. 
- Haha co chcesz mi zrobić? - zapytałam.
- Kotku nie jesteś tego świadoma - powiedział chwytając za moją koszulkę.
Bez oporów ją zdjął. Zachichotałam. Potem ściągnął moje spodnie i chwycił za nogę, po której przejechał ręką.
- Jesteś piękna - szepnął do ucha.
Popchnął mnie na łóżko. Stawiałam lekki opór odpychając go, a to go wkurzało.
- Haha przestań nie pozwalaj sobie - przejechał ręką najpierw po nodze, przez brzuch aż po szyję, którą musnął. Następnie rozebrał się i prawie mnie. 
- Wykorzystam cię mała a ty nie będziesz nic pamiętać - zaczął całować moje ciało. Odepchnęłam go mocniej i krzyknęłam żeby mnie zostawił. On rozwścieczył się i uderzył mnie w twarz przez co psiknęłam. Prawie zdarzyło się to czego nie chciałam. Czułam w sobie ból, a alkohol  uniemożliwiał mi normalne myślenie.  Na szczęście do pokoju wszedł Niall.
- Zostaw ją!
Max się speszył założył bokserki które miał na nogach i wstał z łóżka. 
- Co za frajer się zjawił żeby uratować swoją księżniczkę? - parsknął i podszedł do Nialla, odpychając go. Ten chwycił go za koszulkę i kopnął ...... Max jęknął i upadł na ziemię. Wtedy Niall go chwycił i wyrzucił przez okno na trawę z pierwszego piętra. 

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 7 Zostaw mnie

*oczami Nialla*
Szedłem spokojnie przez park. Nagle z krzaków wyłoniła się ręka i pociągnęła mnie za bluzkę. Wszędzie rozpoznam te dziary. W moich oczach pojawił się strach. 
- Oj grabisz sobie - powiedział.
- Ja nic złego nie robię - odpowiedziałem udając że nie wiem o co chodzi.
- Mówiłem ci zostaw tą anielicę w spokoju bo stanie się jej krzywda! - bardziej podniósł głos.
- Max  ja tak nie mogę, a ty nie waż się jej tknąć.
- Stawiasz mi się? - zapytał z lekkim śmiechem następnie zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Dołożył parę kopniaków. Straciłem na chwilę przytomność. Z moich ust sączyła się krew. Obudziłem się leżąc na trawie, a jego już nie było. Ze strachu od razu wstałem co było złym rozwiązaniem. Poczułem ogromny ból w sobie i usiadłem na ziemi. Co on może jej zrobić? Muszę ją pilnować. Doczłapałem się do jej domu. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi jej mama. 
- Rany co Ci się stało - zrobiła wielkie oczy - wchodź do środka.
Usiadłem na sofie. Opatrzyła mi rany i zawołała Lilkę.
- Niall co się stało - złapała się za głowę.
- Mały wypadek - odpowiedziałem.
- Ściemniasz mów prawdę - warknęła.
- No dobra. Mam małe problemy przez to że widuje się z tobą. To chłopak który nie ma skrupułów. Dla niego nic się nie liczy. Boję się o ciebie - powiedziałem chowając głowę w ręce. Przytuliła mnie. 
- A ja boję się o ciebie. Od kiedy tak jest?
- Nie pamiętam, ale nie zostawię cię pamiętaj. 

*Oczami Lili*
On się dla mnie poświęca. Dla dziewczyny która jest tu od niedawna. Pytanie jest jedno czemu? Tego nie wiem, ale jest moim najlepszym przyjacielem jakiego dotąd spotkałam. Siedzieliśmy cicho przez chwilę. Nagle ktoś lub coś zapukało w okno. Wszyscy gwałtownie odwrócili się w jedną stronę. Nikogo nie było. Potem znowu tylko w drugie okno. To była jakaś przestroga. Zaczynam się bać. Pożegnałam się z Niallem. Poszłam do pokoju. Zaczęło się ściemniać. Położyłam się na łóżko. Zamknęłam na chwilę oczy. Niespodziewanie otworzyło się okno, które było zamknięte. To już na prawdę było dziwne. Na ścianie ukazał się cień. Wydawało mi się że to anioł. Wstałam i podeszłam w stronę ściany. Poczułam chłodny powiew na skórze. Dotknęłam ręką cienia, w tedy poczułam rękę na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam. Nie widziałam twarzy. 
- Hej mała pamiętasz mnie? - powiedział mi do ucha.
Przypomniała mi się tamta noc w parku i tamten tajemniczy chłopak. 
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam nie ujawniając że się boję.
- Tego jeszcze nie wiem - wyszeptał przybliżając mnie do ściany i podnosząc lekko moją koszulkę. Wtedy napłynęły mi łzy do oczu. Co on chce mi zrobić? Położył rękę na moim brzuchu. Drgnęłam. Jego oddech poczułam na szyi. Po chwili poczułam też jego usta. Nie zdołałam go odepchnąć bo złapał mnie za nadgarstki. 
- Zostaw mnie - wyjąkałam.
Nic nie odpowiedział tylko mocniej mnie chwycił. 
- Zostaw mnie - krzyknęłam, a on uderzył mnie gwałtownie w twarz. 
Zsunęłam się na ziemię szlochając. 
- Nikomu nie powiesz co tu się działo, rozumiesz - pochylił się nade mną - chyba że chcesz..
- Nie, nie powiem - zacisnęłam oczy.
- No i dobrze, chyba że chcesz żeby komuś się coś stało.

Usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu. Speszyło go to. Ukucnął szybko przede mną, wziął moją rękę i palec przyłożył do swoich ust na znak milczenia. Szybko szarpnęłam ręką, a on wyleciał przez okno. Zostałam sama. Podbiegłam do okna po czym je zamknęłam. Upadłam na łóżko. Zwinęłam się w kłębek i dalej płakałam. Ciemność przepełniała mój pokój. Cały czas czułam strach i bezradność. On mógł mi coś zrobić. Przykryłam się kołdrą nie zważając na to że jestem w codziennym ubraniu. Złapałam się za policzek. Bardzo bolał. To chyba się tylko na tym nie skończy. A co jeśli on mi coś na prawdę zrobi... albo komuś?