- Hmm.. wiesz co nie wiem, ale jest ciepło - odparłam patrząc przez otwarte okno ukazujące lasek, ponieważ pokój położony jest z tyłu domu.
Szybko włożyłam ostatnie co mi zostało czyli białe szorty. Razem z chłopakami zrobiliśmy 'mały' wypad na miasto. Spotkaliśmy paru znajomych. Także Harrego z Louisem którzy przytulali się i byli naprawdę szczęśliwi.
- Wow hej um hej - byłam lekko zakłopotana.
- Cześć Megi to nie tak że... - odezwał się Harry.
- Oni są razem i no wiesz co dalej - odparł Niall przeczesując ręką włosy.
- Oh to takie słodkie - uśmiechnęłam się.
Louis stał zakłopotany trzymając Hazzę za rękę. Popatrzył na mnie potem chwile na Dylana i następnie na swojego chłopaka.
- Nie masz nic przeciwko...
- Oczywiście że nie Loueh! - zaśmiałam się i posłałam mu pozytywne spojrzenie.
- Bo wiesz Haz to facet.
- Czemu miałabym coś przeciwko? Nie ma problemu że jesteś gejem.
- Wspaniale - wyrwał Harry i ukazał swoje seksowne dołeczki.
- To jest Dylan - wskazałam na chłopaka obok.
Przywitali się. Zamieniliśmy parę słów i pozostawiliśmy parę w spokoju. W nocy mamy zaplanowany wypad do sąsiedniego miasta. A teraz tułamy się z nudów. Przeglądam wystawy sklepowe z kolorowymi napisami zachęcającymi to kupienia czegoś.
- Gdzie idziemy? - odezwał się Dylan.
- Przed siebie - zaśmiałam się.
- Wspaniale - rzucił Niall.
Tak jak powiedziałam szliśmy nie wiadomo gdzie. Po prostu przed siebie. Znaleźliśmy się na obrzeżach Londynu. Każdy z nas był zdezorientowany. Przechodziliśmy przez pasy.
- UWAŻAJ! - krzyknął Nialler, szarpiąc mnie za rękę.
Przez to straciłam równowagę, potknęłam się o własne nogi i runęłam na asfalt.
- Nic Ci się nie stało - powiedzieli oboje jednym czasie podając mi ręce.
- Wszystko w porządku - odparłam, podnosząc się i strzepując brud z mojego ciała.
Z niedowarzaniem popatrzyłam na rozbity na latarni samochód. Byłam przestraszona i roztrzęsiona. Obcy ludzie zadzwonili po karetkę i policje. Okazało się że człowiek prowadzący to auto był pijany, a ja zostałabym potrącona. Byłam na prawdę zdezorientowana.
- Jezu dziękuję - przytuliłam mocno jak tylko się dało Nialla, który był zszokowany.
tak bardzo dziękuję
- Nie wiem co się stało - odparł.
- Ja tak samo, chodźmy stąd! - warknął Dylan.
Rozmawialiśmy przez całą drogę do domu. Co by było gdyby? Weszliśmy do domu. Było cicho. Mama zapewne znowu w szpitalu. Coś się z nią ostatnio dzieje. Nikt nie wie co.
Zrobiliśmy coś dobrego do jedzenia i usiedliśmy przed telewizorem. Kiedy zostałam już sama i poszłam do pokoju zrobiło mi się dziwnie. Nie leżałabym teraz w tym łóżku. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Szybko je przetarłam. Podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę żeby się odprężyć. To zawsze działa. Odpłynęłam.
*puk* *puk*
- Hej Megi otwórz! Megi...
Obudziło mnie stukanie o szybę okna. Było już ciemno, noc. Otworzyłam okno blondynowi.
- No wreszcie ile można - nie namyślając wlazł do pokoju.
- Przepraszam - ziewnęłam - spałam.
- Rozbudź się bo lecimy - odparł siadając na krześle.
Pobiegłam do łazienki, zrobiłam szybko parę rzeczy i polecieliśmy. Lekki wiaterek nam sprzyjał. Po kilku minutach w małym lasku zobaczyliśmy grupkę znajomych.
- Hej Zayn - przybiłam mu piąteczkę - i siema wszystkim!
Przywitaliśmy się i wyciągnęłam od koleszki papierosa.
- Nie powinnaś palić - odezwał się Niall.
- Czemu? Zayn i inni mogą a ja nie?
- Bo jesteś zbyt piękna żeby się niszczyć - odpowiedział zabierając mi z ręki zapalonego już papierosa.
Nie odezwałam się i nastała chwila ciszy. Zayn popatrzył na mnie z uśmiechem. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się z bezsensownych rzeczy. W pewnej chwili zrobiło się zimno. Zayn i Harry nadal się z czegoś śmiali, ale nie wiem z czego bo się wyłączyłam.
- Hej zimno ci? - zapytał Irlandczyk kiedy zauważył że pocieram dłonie i w nie dmucham.
- Może trochę.
- Dam ci moją bluzę - zaczął ją zdejmować, ale położyłam rękę na jego ręce, a on zaprzestał czynność.
- Nie trzeba po prostu mnie przytul.
Następnie wtuliłam się w jego bluzę zrobioną z miękkiego materiału o kolorze jasnofioletowym. Staliśmy jeszcze parę minut w sumie bezsensu.
- Cisza! - krzyknął brunet którego imienia nie znam.
Wszyscy ucichli, a on wskazał na siebie potem na dziewczynę siedzącą na ławce kawałek od nas. Potarł ręce i zaczął iść w jej stronę. Wiem co chce zrobić.
- Niall idźmy skąd! - szarpnęłam jego rękę.
- Dlaczego?
- Bo nie chce przy tym być.
- Jeśli chcesz.
Polecieliśmy nad jeziorko które jest jego ulubionym miejscem. Dotarliśmy na miejsce dosyć szybko. Usiedliśmy na drewnianej ławce. Ja skrzyżowałam nogi natomiast on pozostawił je proste. Oparł rękę po dwóch stronach swoich bioder i spojrzał na mnie.
- Co się stało?
- Co.. nic - powiedziałam zabierając kosmyk swoich włosów za ucho.
- Przestraszyłaś się?
- Oh no tak bo ja nie jestem ta zła i nie chce być czarnym aniołem.
- To dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, a jego oczy spojrzały głęboko w moje.
- Dla ciebie - zająknęłam się - bo nie chciałam cię stracić.
bo jesteś dla mnie wszystkim
Nic nie powiedział, ale mnie przytulił. Poczułam jaki ciepły jest. To było takie ugh. Nawet nie mogę tego określić.
- Przepraszam - wyszeptał cicho w moje ucho.
Jego ciepły oddech otulał moje ucho. Mówił dalej.
- Jestem takim dupkiem. Nie chcę żebyś cierpiała. Na prawdę chcę żebyś z powrotem była białą anielicą, a jeśli to będzie konieczne ja po prostu odejdę.
- Niall...
- Skarbie jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie wiem co zrobić żeby cofnąć czas. Chcę żebyś była szczęśliwa bo jesteś piękna w środku i na zewnątrz. Nie zasługujesz na ten brud. Wiem Max nie da mi spokoju więc...
- Nie! - ścisnęłam go mocniej - Będziemy się przyjaźnić mimo tego idioty, mimo że będziemy 'wrogami'. Nic nam nie przeszkodzi!
---------------------------------------------------
Jest 6 sierpnia co oznacza że jutro są moje urodziny. Nikt oprócz moich rodziców nie wie kiedy się urodziłam. No może Kay i Chachi, ale one są daleko. Może zapomniały. Wczoraj przyleciała z Polski moja kochana ciocia- siostra rodzona mojej mamy. Wstałam z łóżka w około południe. W kolorowej piżamie zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Wyjęłam z lodówki jogurt naturalny i borówki. Z szafki wyciągnęłam musli, a z innej miseczkę. Z białym naczyniem pełnym pyszności i łyżeczką w dłoni powędrowałam do salonu. Usiadłam na skórzanej sofie i włączyłam telewizor. Chwilę później usiadł koło mnie Jake. Był ubrany w jasne jeansy, koszulkę z nadrukiem supermana, a na małych stopkach miał kapcie w kształcie pieska w kolorze jasnobrązowym. Chwycił pilota, który leżał na moim udzie i przełączył na bajki. Akurat leciał Kubuś Puchatek, którego oboje uwielbiamy. Tak spędziliśmy około trzydziestu minut. Następnie do salonu przyszły ciocia i mama. Przywitałam się z nimi.
- Jutro twoje urodziny więc zostaniesz tutaj, ale pojutrze zabieram cię do mnie - powiedziała ciocia.
Prawie zakrztusiłam się jedzeniem. Spojrzałam na nią.
- Jak to?
- Tak to kochanie. Przylecisz na jakieś dwa tygodnie. Przy okazji Karolina chce się zobaczyć.
To córka ciotki, która ma 18 lat. Pamiętam ją jako pyskującą dziwkę. Tak bez obrazy. W jej szkole krążyły plotki że pieprzyła codziennie innego chłopaka. Może to nie tylko plotki. Ona byłaby do tego zdolna. Oczywiście ciocia niczego nie wie.
Przenosząc się do lat podstawówki... mieszkałam w Irlandii, dokładnie w Dublinie. Wtedy jeszcze ciocia, wujek i Karolina mieszkali dom obok nas. Karolina była wzorową dziewczyną, a ja byłam porównywana do niej. ''Nie możesz być jak Karolina?" Coś w tym stylu. W wieku 11 lat wujkowie przeprowadzili się do Polski. Co prawda przylatywali co lato, ale to nie to samo. Karolina znalazła inne, złe towarzystwo. Wpakowała się w kłopoty. Przestała się uczyć, zaczęła pyskować. W gimnazjum farbowała włosy i zrobiła sobie kolczyka w wardze. Natomiast po gimnazjum w pępku i w nosie. Palenie. Picie. Imprezy. To jej ulubione rzeczy. Okropnie się zmieniła.
Przenosząc się do lat podstawówki... mieszkałam w Irlandii, dokładnie w Dublinie. Wtedy jeszcze ciocia, wujek i Karolina mieszkali dom obok nas. Karolina była wzorową dziewczyną, a ja byłam porównywana do niej. ''Nie możesz być jak Karolina?" Coś w tym stylu. W wieku 11 lat wujkowie przeprowadzili się do Polski. Co prawda przylatywali co lato, ale to nie to samo. Karolina znalazła inne, złe towarzystwo. Wpakowała się w kłopoty. Przestała się uczyć, zaczęła pyskować. W gimnazjum farbowała włosy i zrobiła sobie kolczyka w wardze. Natomiast po gimnazjum w pępku i w nosie. Palenie. Picie. Imprezy. To jej ulubione rzeczy. Okropnie się zmieniła.
- Uh dobra niech będzie - odpowiedziałam wstając i idąc do kuchni.
Włożyłam naczynie i łyżkę do zmywarki. Posprzątałam po sobie i wróciłam do salonu. Co ja będę tam robić? Wychodzić z Karoliną i jej znajomymi na pewno nie. Zostaje siedzenie w domu na twitterze lub tumblrze. Zmarnowane dwa tygodnie wakacji.
Zniechęcona powolnym krokiem doszłam do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy koszule jeansową bez rękawów, białe szorty i jasnoniebieskie skarpetki. Rzadko zakładam jakiekolwiek skarpetki. No jeśli jest zima, albo jest zimo albo tak po prostu. Na dole szafy mam poukładane wszystkie moje buty. Wzięłam jedne z ulubionych czyli jasnoniebieskie długie converse z białymi gwiazdkami. Położyłam je na dywanie, a z ubraniami poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel. Tak jak codziennie umyłam włosy. Wyszczotkowałam zęby niebiesko-przezroczystą szczoteczką. Wysuszyłam spokojnie włosy robiąc przedziałek na środku. Postanowiłam że na jutro przefarbuje włosy na kolor czerwony lub bordowy. Ale to nastąpi dopiero wieczorem. Stojąc owinięta w zielony ręcznik dokończyłam układanie niesfornych włosów. Następnie ubrałam czystą bieliznę i ubrania wcześniej naszykowane. Wyszłam z łazienki drepcząc nadal w moich uroczych kapciuszkach. Wrzuciłam piżamę do prania. Wchodząc do pokoju spojrzałam na zegarek stojący na komodzie obok łóżka. Widniała na nim godzina 13:30. Zawiązałam buty które założyłam na stopy i wyszłam z pokoju z torbą w której zabrałam: zeszyt, ołówki, aparat, telefon oraz słuchawki. Jakbym mogła o nich zapomnieć. Zbiegłam po schodach zahaczając jeszcze o kuchnie. Spotkałam tam mamę.
- Idę na spacer - odezwałam się i oparłam się o framugę drzwi.
- Zabierz ze sobą Jake'a.
- Co? Nie, mamo - próbowałam się wybronić ale na nic to nie wyszło.
- Jest w salonie wystarczy że założy butki i już.
- Dobra - warknęłam - kocham cię - po chwili dodałam i dałam buziaka rodzicielce.
W przedpokoju stał już gotowy do wyjścia Jake. Uśmiechał się szeroko.
- Chodź młody - poklepałam go po plecach.
Wyszliśmy z domu. Szliśmy w stronę parku trzymając się za ręce. W drodze zatrzymaliśmy się bo Jake zobaczył wielkiego kolorowego lizaka, którego zobaczył na wystawie sklepowej. Oczywiście pociągną moją rękę i weszliśmy do sklepu. Wskazał palcem na lizaka, a sklepowa mu go podała. Zapłaciłam i wyszliśmy. Wepchnął całego do buzi i wyglądało to strasznie śmiesznie. Oczywiście nie mogło się obejść bez zdjęcia.
Na pamiątkę. Mijaliśmy wiele ludzi spieszących się. Doszliśmy do bramy parku. Jake chciał ją pchnąć, ale miał z tym trudność. Pomogłam mu na co on się uśmiechnął. Odpowiedziałam tym samym.
Babcie czytające na ławkach, ludzie z psami, nastolatki, dzieci na placu zabaw na który zmierzamy, RODZINY z dziećmi. Już nic nie będzie takie samo. Tata już z nami nie mieszka. Została mi tylko mama i ukochany braciszek. A co jeśli coś się stanie?
- Uh - pacnęłam dłonią w głowę.
Jake spojrzał na mnie do góry z proszącym wzrokiem. Pociągną lekko moją dłoń i wskazał ręką na plac zabaw. Zapewne tam są jego znajomi ze szkoły. Oh szkoła. Jeszcze jeden rok w tej budzie. Ale ostatni rok kiedy będziemy tu wszyscy razem.
Jake puścił moją dłoń i pobiegł na huśtawki. Po chwili porozumiewał się ze znajomymi (on nie mówi, ale rozumie to co inni mówią). Ja usiadłam na drewnianej ławce. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam The Vamps. Są super. Słuchałam ich na zmianę z 5 Seconds Of Summer. Skrzyżowałam nogi. Wyciągnęłam z nudów zeszyt i zaczęłam coś bazgrać. Czasami nuciłam sobie ulubione fragmenty piosenek.
Jake bawił się z dwoma koleżankami i kolegom. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Mimowolnie psiknęłam. Zgadłam! To Niall.
- Hej słońce - powiedział siadając obok mnie.
- Hej.
- Wow pokaż - chwycił ręką zeszyt i wstał.
Zaczął przeglądać kartki z rysunkami.
- Dobra oddaj - powiedziałam wstając i wyciągając rękę.
Zaczęłam się wkurzać. Nikt nie ogląda moich rysunków. Na prawdę uważam że nie mam za specjalnego talentu. Osoby rysują portrety, arcydzieła. A ja? Beznadzieja. On mnie wyśmieje.
- To jest ładne.
Wskazał palcem na narysowaną ołówkiem parę, która trzyma się za ręce Jest narysowana od tyłu. Nie skłamię. Chłopak to Niall. Ale dziewczyna to nie ja. Nie ja.
- Oddaj - westchnęłam.
- To wszystko jest piękne.
- Nie, wcale nie. Osoby rysują pięknie, a to są bazgroły.
- Nie zgodzę się, ale proszę - położył zeszyt na ławce.
Spojrzałam na niego i usiadłam z powrotem na ławce. Niall koło mnie. Schowałam zeszyt i przybory do torby.
- Przyszedłeś tu sam?
- Nie. Z kuzynką jest tam - wskazał na rudowłosą dziewczynkę z którą bawi się Jake.
Włożyłam jedną słuchawkę do ucha żeby słyszeć muzykę.
- Czego słuchasz?
- Um Five Seconds Of Summer.
- Tak są świetni i w ogóle się znamy.
- C-co? - oniemiałam - wkręcasz mnie.
- Nie, przyjeżdżają tu co roku i będą mieć tu koncerty jeszcze w te wakacje.
- O boże. Nie to nie jest prawda Niall.
- Szczera prawda skarbie. To moi przyjaciele.
W duchu zaczęłam piszczeć. On zna mój ukochany zespół i o jej jeszcze tu przyjadą.
- Czyli - przytuliłam go - zapoznasz mnie z nimi?
- Jasne ale to będzie niespodzianką.
- Jesteś taki kochany - powiedziałam podekscytowana.
Zniechęcona powolnym krokiem doszłam do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy koszule jeansową bez rękawów, białe szorty i jasnoniebieskie skarpetki. Rzadko zakładam jakiekolwiek skarpetki. No jeśli jest zima, albo jest zimo albo tak po prostu. Na dole szafy mam poukładane wszystkie moje buty. Wzięłam jedne z ulubionych czyli jasnoniebieskie długie converse z białymi gwiazdkami. Położyłam je na dywanie, a z ubraniami poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel. Tak jak codziennie umyłam włosy. Wyszczotkowałam zęby niebiesko-przezroczystą szczoteczką. Wysuszyłam spokojnie włosy robiąc przedziałek na środku. Postanowiłam że na jutro przefarbuje włosy na kolor czerwony lub bordowy. Ale to nastąpi dopiero wieczorem. Stojąc owinięta w zielony ręcznik dokończyłam układanie niesfornych włosów. Następnie ubrałam czystą bieliznę i ubrania wcześniej naszykowane. Wyszłam z łazienki drepcząc nadal w moich uroczych kapciuszkach. Wrzuciłam piżamę do prania. Wchodząc do pokoju spojrzałam na zegarek stojący na komodzie obok łóżka. Widniała na nim godzina 13:30. Zawiązałam buty które założyłam na stopy i wyszłam z pokoju z torbą w której zabrałam: zeszyt, ołówki, aparat, telefon oraz słuchawki. Jakbym mogła o nich zapomnieć. Zbiegłam po schodach zahaczając jeszcze o kuchnie. Spotkałam tam mamę.
- Idę na spacer - odezwałam się i oparłam się o framugę drzwi.
- Zabierz ze sobą Jake'a.
- Co? Nie, mamo - próbowałam się wybronić ale na nic to nie wyszło.
- Jest w salonie wystarczy że założy butki i już.
- Dobra - warknęłam - kocham cię - po chwili dodałam i dałam buziaka rodzicielce.
W przedpokoju stał już gotowy do wyjścia Jake. Uśmiechał się szeroko.
- Chodź młody - poklepałam go po plecach.
Wyszliśmy z domu. Szliśmy w stronę parku trzymając się za ręce. W drodze zatrzymaliśmy się bo Jake zobaczył wielkiego kolorowego lizaka, którego zobaczył na wystawie sklepowej. Oczywiście pociągną moją rękę i weszliśmy do sklepu. Wskazał palcem na lizaka, a sklepowa mu go podała. Zapłaciłam i wyszliśmy. Wepchnął całego do buzi i wyglądało to strasznie śmiesznie. Oczywiście nie mogło się obejść bez zdjęcia.
Na pamiątkę. Mijaliśmy wiele ludzi spieszących się. Doszliśmy do bramy parku. Jake chciał ją pchnąć, ale miał z tym trudność. Pomogłam mu na co on się uśmiechnął. Odpowiedziałam tym samym.
Babcie czytające na ławkach, ludzie z psami, nastolatki, dzieci na placu zabaw na który zmierzamy, RODZINY z dziećmi. Już nic nie będzie takie samo. Tata już z nami nie mieszka. Została mi tylko mama i ukochany braciszek. A co jeśli coś się stanie?
- Uh - pacnęłam dłonią w głowę.
Jake spojrzał na mnie do góry z proszącym wzrokiem. Pociągną lekko moją dłoń i wskazał ręką na plac zabaw. Zapewne tam są jego znajomi ze szkoły. Oh szkoła. Jeszcze jeden rok w tej budzie. Ale ostatni rok kiedy będziemy tu wszyscy razem.
Jake puścił moją dłoń i pobiegł na huśtawki. Po chwili porozumiewał się ze znajomymi (on nie mówi, ale rozumie to co inni mówią). Ja usiadłam na drewnianej ławce. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam The Vamps. Są super. Słuchałam ich na zmianę z 5 Seconds Of Summer. Skrzyżowałam nogi. Wyciągnęłam z nudów zeszyt i zaczęłam coś bazgrać. Czasami nuciłam sobie ulubione fragmenty piosenek.
Jake bawił się z dwoma koleżankami i kolegom. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Mimowolnie psiknęłam. Zgadłam! To Niall.
- Hej słońce - powiedział siadając obok mnie.
- Hej.
- Wow pokaż - chwycił ręką zeszyt i wstał.
Zaczął przeglądać kartki z rysunkami.
- Dobra oddaj - powiedziałam wstając i wyciągając rękę.
Zaczęłam się wkurzać. Nikt nie ogląda moich rysunków. Na prawdę uważam że nie mam za specjalnego talentu. Osoby rysują portrety, arcydzieła. A ja? Beznadzieja. On mnie wyśmieje.
- To jest ładne.
Wskazał palcem na narysowaną ołówkiem parę, która trzyma się za ręce Jest narysowana od tyłu. Nie skłamię. Chłopak to Niall. Ale dziewczyna to nie ja. Nie ja.
- Oddaj - westchnęłam.
- To wszystko jest piękne.
- Nie, wcale nie. Osoby rysują pięknie, a to są bazgroły.
- Nie zgodzę się, ale proszę - położył zeszyt na ławce.
Spojrzałam na niego i usiadłam z powrotem na ławce. Niall koło mnie. Schowałam zeszyt i przybory do torby.
- Przyszedłeś tu sam?
- Nie. Z kuzynką jest tam - wskazał na rudowłosą dziewczynkę z którą bawi się Jake.
Włożyłam jedną słuchawkę do ucha żeby słyszeć muzykę.
- Czego słuchasz?
- Um Five Seconds Of Summer.
- Tak są świetni i w ogóle się znamy.
- C-co? - oniemiałam - wkręcasz mnie.
- Nie, przyjeżdżają tu co roku i będą mieć tu koncerty jeszcze w te wakacje.
- O boże. Nie to nie jest prawda Niall.
- Szczera prawda skarbie. To moi przyjaciele.
W duchu zaczęłam piszczeć. On zna mój ukochany zespół i o jej jeszcze tu przyjadą.
- Czyli - przytuliłam go - zapoznasz mnie z nimi?
- Jasne ale to będzie niespodzianką.
- Jesteś taki kochany - powiedziałam podekscytowana.
------------------------------------------------------
To rozdział 13. Jak wam się podoba? Może coś powinnam poprawić. Zostawcie komentarze z opinią.
Do następnego xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz