czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 14 Niespodzianka.

   Kiedyś przyjaciele sprawiali że ten dzień był niesamowity. Teraz jestem tutaj. Daleko od starych przyjaciół. Leżałam w pokoju na moim jednoosobowym łóżku i wpatrywałam się w ciemny sufit. Jedna stopa wystawała poza kołdrę. Może to śmieszne ale inaczej nie zasnę.
Zegarek stojący na komodzie obok łóżka wskazywał 1:38. Westchnęłam i przekręciłam się na prawy bok. Spojrzałam na okno i albo świruje, albo widziałam jakąś postać. Po prostu to olałam i zamknęłam oczy.
 Coś uderzyło w szybę i dziwie się że jej nie zbiło. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na dole nikogo nie było. Dobra coś ze mną jest nie tak. Owinęłam się w niebieski szlafrok i założyłam kapciuszki. Telefon włożyłam do jednej z kieszeni.
Zeszłam na dół po szklankę mleka. Miałam taką ochotę. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam biały karton. Nalałam ciecz do podłużnej, wysokiej szklanki. Usiadłam na stołku koło blatu i piłam. Coś lub ktoś zapukało w drzwi. Po prostu zamarłam. Wstałam zostawiając szklankę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wyjrzałam. Nikogo nie było. Kiedy miałam wrócić do domu osoba pociągnęła mnie za rękę tak że upadłam. Drzwi się zamknęły. Poleciałam jak kłoda na beton. Poczułam walenie serca. Pośpiesznie wstałam, ale zanim się obejrzałam zostałam uderzona i zemdlałam.
Obudziłam się w sumie nie wiem gdzie. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Nie miałam na sobie szlafroku, który teraz wisi na krześle. Było ciemno, ale parę rzeczy widzę.  W drzwiach pojawił się chłopak był tylko w bokserkach. Byłam przerażona. Moje serce chyba zaraz wyjdzie mi z klatki piersiowej. Chłopach podszedł bliżej. Wszedł na łóżko na którym leżałam.
- Hej dziwko nareszcie się obudziłaś - powiedział brunet.
- Dziwko? - byłam zdziwiona.
Siedziałam maksymalnie podsunięta do poduszek. Miałam skulone  i skrzyżowane nogi.
- Dobrze słyszysz - zaśmiał się i przybliżał coraz bardziej.
Jego gorące ciało dotknęło mojego. Tak bardzo chciałabym stąd uciec. Olśniło mnie to Max.
- Zostaw mnie! Czego chcesz? - zapytałam trzęsącym się głosem.
- Pieprzyć się - powiedział pół szeptem.
Jego usta wylądowały przy moich i zaczęły całować. Próbowałam go odepchnąć, ale nie mogłam.
- Rozbierz się.
- Nie - krzyknęłam, a on uderzył mnie w twarz.
Psiknęłam i złapałam się za policzek. Podciągnął moją szarą koszulkę i tak po postu ją zdjął. W tej chwili policzek przestał mnie obchodzić. Skuliłam się. On chwycił moje nadgarstki i odciągnął moje ręce. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć.
- Nikt cie nie usłyszy.
Zaczęłam płakać. Muskał mnie ustami od ust do brzucha. Jego usta były wszędzie. Pod impulsem wyprostowałam nogi przez co go kopnęłam. Momentalnie mnie puścił.
- O nie suko.
Chwycił moje spodenki i ściągnął je razem z bielizną. Chciałam wstać i uciec ale jego ciało było właśnie nad moim. Wyłam i płakałam.
- Nie rób tego proszę - krzyczałam.
On tylko prychnął. Pociągnął za moje włosy i powiedział do ucha: Ściągnij moje bokserki.
Nie drgnęłam. Pociągnął mnie za włosy
- Powiedziałem coś suko.
Zrobiłam jak kazał. Nawet nie spojrzałam.
- Tylko komuś to powiesz to pożałujesz - ostrzegł.
Przygryzł wargę. Dotykał mnie wszędzie. Zgwałcił mnie.
Obudziłam się płacząc. Byłam cała mokra. Może to jakaś przestroga? Ale czemu znowu on? Teraz nawiedza mnie w snach. To chore.
--------------------------------------
Siedziałam na łóżku i przeglądałam Tumblra. Do pokoju weszła ciocia przedtem pukając. Miała bukiet moich ulubionych kwiatków w ręce.
- Wszystkiego najlepszego moja kochana.
Odłożyłam laptopa i z uśmiechem na ustach ją przytuliłam.
- Dziękuję.
- Oh moja mała dziewczynka kończy dziś 17 lat. Pamiętam jak chodziłaś w pieluchach i...
- Ciociu - westchnęłam.
- Oj no dobrze. Za jakieś pół godziny zejdź na dół - oznajmiła.
- Jasne.
Wyszła. Siedziałam przez jakieś kilka minut. Następnie zeszłam na dół po tych 'trzydziestu minutach'. Ubrana w spodenki od piżamy i  białą bluzkę na ramiączka z nadrukiem zeszłam na dół. Na głowie miałam niedbałego koka. Weszłam do salonu i usłyszałam głośne 'wszystkiego najlepszego'. Moim oczom ukazała się mama, która zrobiła zdjęcie, ciocia i Jake, który klaszcze. Na początku przestraszyłam się, ale później roześmiałam. Zobaczyłam tort na stole ze świeczkami 1 i 7. Po chwili zdmuchnęłam je myśląc życzenie. Kolejno podeszłam do każdego.
- Meguś moja malutka wszystkiego najlepszego. Żebyś znalazła wspaniałego chłopaka. Żebyś była szczęśliwa i zawsze uśmiechnięta. To dla ciebie - powiedziała mama i wręczyła niebieską torebeczkę.
- Kochanie też życzę ci żebyś znalazła chłopaka który pokocha cię taką jaką jesteś. Dużo pieniędzy i szczęścia i uśmiechu. A i żebyś niczym się bardzo nie przejmowała - dodała ciocia i dała kolorową torebeczkę także z prezentem.
Podszedł do mnie Jake i wręczył zapakowany w ozdobny papier prezent z czerwoną wstążka. Potargałam mu włoski i pocałowałam w policzek.
Ja i Jake usieliśmy po jednej stronie stołu, a mama z ciocią po drugiej.
- No otwieraj - wskazała rodzicielka na prezenty, które leżały na kanapie.
Wzięłam je na stół i powoli rozpakowałam.
- Wow nowy aparat dziękuję mamo - wykrzyknęłam.
W prezencie od Jake'a była własnoręczne zrobiona laurka i obrazek który narysował. Przedstawiał mnie i jego trzymających się za rękę. Następnym prezentem była książka i kosmetyki.
- Dziękuję Jake, dziękuję ciociu.
Po tym jak zjedliśmy po kawałku tortu poszłam do łazienki i uszykowałam się jakby do wyjścia. Włosy rozpuściłam. Nie wiem do kogo napisać, ale chce pogadać. 
Megi: Spotkajmy się.
Otrzymałam odpowiedz.
Niall: Tak oczywiście zaraz będę. 
Po około pięciu minutach był już pod domem. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam do uśmiechającego się. Od razu podbiegł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w niego i czułam się bezpiecznie. spojrzałam mu oczy. Widać było ogromne szczęście. Przywitaliśmy się.
- Chodźmy i porozmawiajmy.
Poszliśmy spacerkiem do naszego ulubionego miejsca.
- No to mów.
- To jest chore.
- Co? - zmarszczył czoło.
- Max mi się śnił.
Zrobił dziwną minę i złapał mnie za dłoń.
- Wszystko okey?
- Tak, tak myślę.
- Czemu nie zadzwoniłaś? - spytał.
- Miałam cię budzić o 3 w nocy?
- Tak. Dla ciebie wstanę o każdej porze.
Jakie to słodkie
- Oh.
- Pójdźmy jutro do kina.
- Na co? - zapytałam zaskoczona.
- Na jakiś horror.
- Ugh. Nie mam kasy - powiedziałam smutno.
- Zapłacę za ciebie.
- Nie Niall.
- Ale ja chce.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Miło z jego strony że zabiera mnie do kina.

Kilka godzin później znalazłam się w domu Nialla, który robi imprezę bo nie ma jego rodziców. Ubrałam się w czarną obcisłą sukienkę i czarne vansy, a włosy lekko podkręciłam. Domownik wpuścił mnie do domu. Były osoby które znałam. Jak na Nialla to mało. Byłam lekko zdziwiona.
- Co tak mało osób - powiedziałam wchodząc do salonu.
- Tak jakoś dziś nie chce żeby było za dużo.
- A co to za okazja?
- Tak jakoś - poruszył ramionami i odszedł.
Usiadłam na kanapie i patrzyłam jak ludzie tańczą. Zayn i Harry pili w kącie. Louis palił na tarasie. Widziałam go przez szklane drzwi z salonu. Niall zawołam mnie żebym poszła z nim do jego pokoju. Nie zaprotestowałam. Weszliśmy po schodach na górę. Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia, a on zapalił światło.
'Niespodzianka' usłyszałam i myślałam że moja głowa świruje.
- Kay? Chachi? - krzyknęłam podekscytowana.
- Megi - podbiegły obie i wtuliły się we mnie.
- Tęskniłam! Co tu robicie?
- My też - powiedziała Kay
- Przyjechałyśmy dla ciebie - dodała Chachi.
- Oh - psiknęłam.
- Dobra laski chodźmy na dół - westchnął Niall.
Zeszliśmy powoli. Było dziwnie cicho. Nagle kiedy weszłam do pokoju wszyscy krzyknęli niespodzianka!
Dylan i Hazz zaczęli gwizdać, a reszta klaskała.
- Jednak pamiętaliście - krzyknęłam, a łzy spłynęły mi po policzkach.
- Oczywiście prawda Niall - odezwał się Louis.
- Jasne - puścił mi oczko.
- Ty to wszystko?
- Z małą pomocą.
- Uh dziękuję jesteś wielki - przytuliłam go jak najmocniej mogłam.

Po tym jak prawie wszyscy byli wstawieni. Poszłam do pokoju Nialla żeby odpocząć od muzyki. Za  mną do pokoju wszedł Dylan.
- Mogę cię gdzieś zabrać? - spytał delikatnie.
- Gdzie?
- W takie pewne miejsce.
- Dud jasne.
Zeszliśmy na dół, a Dylan zakomunikował że na chwilę mnie zabiera. Wyszliśmy z domu i weszliśmy do jego czarnego BMW. Jak dowiedziałam się w rozmowie dostał samochód od rodziców na 17 urodziny. Jechaliśmy, a ja wpatrywałam się w krajobraz za szybą.
Wysiadaliśmy po około 14 minutach. Znaleźliśmy się nad plażą. Musiałam mieć zamknięte oczy i chwilę poczekać. Później szliśmy przez piasek aż dotarliśmy do właściwego miejsca. Zobaczyłam koc. Do okoła niego świeczki. Do tego trochę jedzenia i wódkę .
- Wow - powiedziałam - to wszystko dla mnie?
- Oczywiście - uśmiechnął się i skinął głową żebym usiadła.
Siedzieliśmy tak rozmawiając, jedząc, pijąc.
- Megi.
- Tak? - zapytałam, a on chwycił moją twarz.
- Kocham Cie - musnął moje usta.
Nie protestowałam.Podobało mi się to.
- Zakochałem się w tobie i chcę żebyś to wiedziała. Jesteś moją gwiazdką na niebie jak ta tutaj - wskazał na niebie jak dotąd najjaśniejszą tu gwiazdę. Zarumieniłam się.
- Chcę żebyś była moją dziewczyną - wyszeptał.
- Możemy spróbować - pocałowałam co w usta.
Wpatrywaliśmy się w gwiazdy pijąc. W sumie to ja piłam. Po jakiś czasie zaczął mówić
- Chodź się wykąpać - powiedział uśmiechając się i ruszając brwiami.
- Nie mam stroju, a przy okazji oszalałeś?!
- Zrób coś szalonego w 17 urodziny - odpowiedział  wstając i zdejmując ubrania - zamknij oczy skarbie chyba że chcesz..
- Nie jednak zamknę.
Usłyszałam tylko dźwięk wzburzonej wody i zobaczyłam go po pas w wodzie.
- No dalej - krzyknął i machnął ręką.
- Zgoda ale odwróć się.
Zdjęłam ubrania i pod wpływem alkoholu wskoczyłam do wody. Nic mnie nie obchodziło. Kompletnie. Ale nie byłam upita czy coś. Dylan uśmiechnął się i przygryzł wargę. Podpłynął trochę do mnie i złapał za rękę.
- Jesteś taka piękna - powiedział szepcząc mi to ucha.
Byłam po szyje w wodzie.
- Dziękuję - zarumieniłam się.
Zaczął mnie całować i przytulił mnie do siebie. Jego ciepłe ciało dotykało mojego. Chwila czuję jakiś materiał.
- Masz bokserki? - zapytałam marszcząc czoło.
- Tak, mam drugie - zaśmiał się.
- Jesteś głupi.
- To co i tak mnie lubisz.
Wziął mnie na ręce jak pannę młodą i poszedł na głębszą wodę. Jemu dosięgała do szyi, a strach pomyśleć ile byłabym zanurzona.
- Dylan zimno mi.
- Uh tak to zaczekaj idę po ręcznik.
Chwilę potem stał na brzegu z puszystym ręcznikiem. Odchylił głowę do tyłu pokazując że nie patrzy. Następnie owiną ręce z ręcznikiem dookoła mnie.
- Mam cię - powiedział.
Uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w czoło. Kiedy poszedł do samochodu przebrać się w swoje suche bokserki i ubrania, ja spokojnie przebrałam się w swoje ubrania. Spojrzałam na zegarek telefonu. Była 23:38.
- Jedziemy już - zapytałam kiedy przyszedł już ubrany .
- Jak chcesz kochanie - westchnął.
Zebraliśmy rzeczy i powróciliśmy do samochodu. Wróciliśmy dość szybko do domu Nialla. 'Impreza' trwała do około 24:46. Później Dylan odwiózł mnie pod sam dom. Na pożegnanie całowaliśmy się. On przywarł mnie do drzwi opierając ręce po dwóch stronach mojej głowy. Ja natomiast trzymałam jego twarz. W końcu pożegnaliśmy się, a ja po cichu weszłam do domu.
Już przebrana i umyta wylądowałam w łóżku. Opisałam swój niesamowity dzień w pamiętniku wsunęłam go następnie pod materac i poszłam spać.

-----------------------------------
-Weź kurtkę.
- Jasne czemu by nie - odpowiedziałam Niallowi.
-  Ma być chłodno.
Wróciłam się jeszcze po jasną jeansową kurteczkę. Pojawiłam się z powrotem u boku Nialla. Po około 20 minutach byliśmy już w kinie. A jeszcze po kilkunastu minutach siedzieliśmy na sali. Pierwsze sceny filmu były dość nudne, ale później się zaczęło. Nie tylko ja byłam przerażona. 
Zakryłam oczy dłonią, kiedy morderca zabijał swoją ofiarę. Przy kolejnych minutach filmu siedziałam z rękoma na twarzy zostawiając małe otwory na oczy. Blondynek spojrzał kątem oka na mnie i przełożył swoją rękę przez moje ramię. Czułam się lepiej.
- Podobało się - spytał Niall, kiedy wychodziliśmy z kina.
- Było nie źle, dzięki.
- Za co?
- Że pokryłeś koszt. Naprawdę nie..
- Oj przestań już - przerwał mi kładąc swoją dłoń na moich ustach.
Zirytowana polizałam ją. Zrobił zniesmaczoną minę i zabrał rękę, przez co się zaśmiałam.
Zawiózł mnie przed dom. Staliśmy chwilę przed domem. On oparty o samochód. 
Światło w moim domu świeciło się w kuchni i pokoju mamy. Oznacza to że ciocia mogła nas widzieć, a to nosi za sobą konsekwencje 'masz chłopaka?', ' kim jest ten przystojniak?'.
- To ja idę - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. 
- Siemka młoda.
Weszłam pośpiesznie do domu, a w przedpokoju zaczepiła mnie ciocia. Uh.
- Skąd to się wraca tak późno?
- Ciociu są wakacje - westchnęłam ściągając buty.
- To nie zmienia faktu. 
- Byłam z przyjacielem.
- Oh Megi no dobrze nie wnikam.
Wow obyło się jakoś. Poszłam po schodach do pokoju. Weszłam na łóżko po drodze chwytając laptopa. Weszłam na tumblra. Potem na twittera, a następnie na facebooka. Zobaczyłam że moja stara przyjaciółka jest dostępna. 
Megi: Hej Lucy :)
Lucy: Oh Megi cześć!! :*
Megi: tak dawno pisałyśmy
Lucy: Wiem. Co u ciebie?
Megi: Wszystko okej
Lucy: Opowiadaj w szczegółach.
Megi: Ugh zaprzyjaźniłam się z tym Niallem co ci pisałam, ale zaczynam coś do niego czuć, ale mam chłopaka  ratunku.
Lucy: Oh nie wiem co ci doradzić.
Megi: Dziś zabrał mnie do kina. I jest taki przesłodki. Mówi do mnie skarbie i kochanie. Czuje się przy nim taka szczęśliwa, ale Dylan też jest niczego sobie. Do tego wczoraj zabrał mnie na plaże. Tak romantycznie.
Lucy: Wow jaka ty zakochana :P Zabrali cię na randki. 
Megi: Nie to po prostu przyjacielskie wyjście z Niallem. A z Dylanem to może... ale jeju, nie chce wybierać.
Lucy: Wiesz co ja muszę zmykać bo mama się złości, ale jeszcze cię złapię buźki x
Megi: Pa! x
Leżałam z laptopem na kolanach jeszcze jakieś parę minut i postanowiłam się przebrać. Wyszłam z pokoju do łazienki z piżamą w rękach.  Wzięłam prysznic i przebrałam się. Wróciłam do pokoju. Nie wiem kiedy zasnęłam. Byłam zmęczona.
-----------------------------------------

No i jest rozdział 14. Myślę że się spodoba. Liczę na komentarze xx

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 13. Chcę żebyś była szczęśliwa.

- Co zakładasz? - spytał niebieskooki.
- Hmm.. wiesz co nie wiem, ale jest ciepło - odparłam patrząc przez otwarte okno ukazujące lasek, ponieważ pokój położony jest z tyłu domu.
Szybko włożyłam ostatnie co mi zostało czyli białe szorty. Razem z chłopakami zrobiliśmy 'mały' wypad na miasto. Spotkaliśmy paru znajomych. Także Harrego z Louisem którzy przytulali się i byli naprawdę szczęśliwi.
- Wow hej um hej - byłam lekko zakłopotana.
- Cześć Megi to nie tak że... - odezwał się Harry.
- Oni są razem i no wiesz co dalej - odparł Niall przeczesując ręką włosy.
- Oh to takie słodkie - uśmiechnęłam się.
Louis stał zakłopotany trzymając Hazzę za rękę. Popatrzył na mnie potem chwile na Dylana i następnie na swojego chłopaka.
- Nie masz nic przeciwko...
- Oczywiście że nie Loueh! - zaśmiałam się i posłałam mu pozytywne spojrzenie.
- Bo wiesz Haz to facet.
- Czemu miałabym coś przeciwko? Nie ma problemu że jesteś gejem.
- Wspaniale - wyrwał Harry i ukazał swoje seksowne dołeczki.
- To jest Dylan - wskazałam na chłopaka obok.
Przywitali się. Zamieniliśmy parę słów i  pozostawiliśmy parę w spokoju. W nocy mamy zaplanowany wypad do sąsiedniego miasta. A teraz tułamy się z nudów. Przeglądam wystawy sklepowe z kolorowymi napisami zachęcającymi to kupienia czegoś.
- Gdzie idziemy? - odezwał się Dylan.
- Przed siebie - zaśmiałam się.
- Wspaniale - rzucił Niall.
Tak jak powiedziałam szliśmy nie wiadomo gdzie. Po prostu przed siebie. Znaleźliśmy się na obrzeżach Londynu. Każdy z nas był zdezorientowany. Przechodziliśmy przez pasy.
- UWAŻAJ! - krzyknął Nialler, szarpiąc mnie za rękę.
Przez to straciłam równowagę, potknęłam się o własne nogi i runęłam na asfalt.
- Nic Ci się nie stało - powiedzieli oboje jednym czasie podając mi ręce.
- Wszystko w porządku - odparłam, podnosząc się i strzepując brud z mojego ciała.
Z niedowarzaniem popatrzyłam na rozbity na latarni samochód. Byłam przestraszona i roztrzęsiona. Obcy ludzie zadzwonili po karetkę i policje. Okazało się że człowiek prowadzący to auto był pijany, a ja zostałabym potrącona. Byłam na prawdę zdezorientowana.
- Jezu dziękuję - przytuliłam mocno jak tylko się dało Nialla, który był zszokowany.
tak bardzo dziękuję
- Nie wiem co się stało - odparł.
- Ja tak samo, chodźmy stąd! - warknął Dylan.
Rozmawialiśmy przez całą drogę do domu. Co by było gdyby? Weszliśmy do domu. Było cicho. Mama zapewne znowu w szpitalu. Coś się z nią ostatnio dzieje. Nikt nie wie co.
Zrobiliśmy coś dobrego do jedzenia i usiedliśmy przed telewizorem. Kiedy zostałam już sama i poszłam do pokoju zrobiło mi się dziwnie. Nie leżałabym teraz w tym łóżku. Łzy mimowolnie napłynęły mi  do oczu. Szybko je przetarłam. Podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę żeby się odprężyć. To zawsze działa. Odpłynęłam.
*puk* *puk*
- Hej Megi otwórz! Megi...
Obudziło mnie stukanie o szybę okna. Było już ciemno, noc. Otworzyłam okno blondynowi.
- No wreszcie ile można - nie namyślając wlazł do pokoju.
- Przepraszam - ziewnęłam - spałam.
- Rozbudź się bo lecimy - odparł siadając na krześle.
Pobiegłam do łazienki, zrobiłam szybko parę rzeczy i polecieliśmy.  Lekki wiaterek nam sprzyjał. Po kilku minutach w małym lasku zobaczyliśmy grupkę znajomych.
- Hej Zayn - przybiłam mu piąteczkę - i siema wszystkim!
Przywitaliśmy się i wyciągnęłam od koleszki papierosa.
- Nie powinnaś palić - odezwał się Niall.
- Czemu? Zayn i inni mogą a ja nie?
- Bo jesteś zbyt piękna żeby się niszczyć - odpowiedział zabierając mi z ręki zapalonego już papierosa.
Nie odezwałam się i nastała chwila ciszy. Zayn popatrzył na mnie z uśmiechem. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się z bezsensownych rzeczy. W pewnej chwili zrobiło się zimno. Zayn i Harry nadal się z czegoś śmiali, ale nie wiem z czego bo się wyłączyłam.
- Hej zimno ci? - zapytał Irlandczyk kiedy zauważył że pocieram dłonie i w nie dmucham.
- Może trochę.
- Dam ci moją bluzę - zaczął ją zdejmować, ale położyłam rękę na jego ręce, a on zaprzestał czynność.
- Nie trzeba po prostu mnie przytul.
Następnie wtuliłam się w jego bluzę zrobioną z miękkiego materiału o kolorze jasnofioletowym. Staliśmy jeszcze parę minut w sumie bezsensu.
- Cisza! - krzyknął brunet którego imienia nie znam.
Wszyscy ucichli, a on wskazał na siebie potem na dziewczynę siedzącą na ławce kawałek od nas. Potarł ręce i zaczął iść w jej stronę. Wiem co chce zrobić.
 - Niall idźmy skąd! - szarpnęłam jego rękę.
- Dlaczego?
- Bo nie chce przy tym być.
- Jeśli chcesz.
Polecieliśmy nad jeziorko które jest jego ulubionym miejscem. Dotarliśmy na miejsce dosyć szybko. Usiedliśmy na drewnianej ławce. Ja skrzyżowałam nogi natomiast on pozostawił je proste. Oparł rękę po dwóch stronach swoich bioder i spojrzał na mnie.
- Co się stało?
- Co.. nic - powiedziałam zabierając kosmyk swoich włosów za ucho.
- Przestraszyłaś się?
- Oh no tak bo ja nie jestem ta zła i nie chce być czarnym aniołem.
- To dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, a jego oczy spojrzały głęboko w moje.
- Dla ciebie - zająknęłam się - bo nie chciałam cię stracić.
bo jesteś dla mnie wszystkim
Nic nie powiedział, ale mnie przytulił. Poczułam jaki ciepły jest. To było takie ugh. Nawet nie mogę tego określić.
- Przepraszam - wyszeptał cicho w moje ucho.
Jego ciepły oddech otulał moje ucho. Mówił dalej.
- Jestem takim dupkiem. Nie chcę żebyś cierpiała. Na prawdę chcę żebyś z powrotem była białą anielicą, a jeśli to będzie konieczne ja po prostu odejdę.
- Niall...
- Skarbie jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie wiem co zrobić żeby cofnąć czas. Chcę żebyś była szczęśliwa bo jesteś piękna w środku i na zewnątrz. Nie zasługujesz na ten brud. Wiem Max nie da mi spokoju więc...
- Nie! - ścisnęłam go mocniej - Będziemy się przyjaźnić mimo tego idioty, mimo że będziemy 'wrogami'. Nic nam nie przeszkodzi!

---------------------------------------------------

Jest 6 sierpnia co oznacza że jutro są moje urodziny. Nikt oprócz moich rodziców nie wie kiedy się urodziłam. No może Kay i Chachi, ale one są daleko. Może zapomniały. Wczoraj przyleciała z Polski moja kochana ciocia- siostra rodzona mojej mamy. Wstałam z łóżka w około południe. W kolorowej piżamie zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Wyjęłam z lodówki jogurt naturalny i borówki. Z szafki wyciągnęłam musli, a z innej miseczkę. Z białym naczyniem pełnym pyszności i łyżeczką w dłoni powędrowałam do salonu. Usiadłam na skórzanej sofie i włączyłam telewizor. Chwilę później usiadł koło mnie Jake. Był ubrany w jasne jeansy, koszulkę z nadrukiem supermana, a na małych stopkach miał kapcie w kształcie pieska w kolorze jasnobrązowym. Chwycił pilota, który leżał na moim udzie i przełączył na bajki. Akurat leciał Kubuś Puchatek, którego oboje uwielbiamy. Tak spędziliśmy około trzydziestu minut. Następnie do salonu przyszły ciocia i mama. Przywitałam się z nimi.
- Jutro twoje urodziny więc zostaniesz tutaj, ale pojutrze zabieram cię do mnie - powiedziała ciocia.
Prawie zakrztusiłam się jedzeniem. Spojrzałam na nią. 
- Jak to? 
- Tak to kochanie. Przylecisz na jakieś dwa tygodnie. Przy okazji Karolina chce się zobaczyć.
To córka ciotki, która ma 18 lat. Pamiętam ją jako pyskującą dziwkę. Tak bez obrazy. W jej szkole krążyły plotki że pieprzyła codziennie innego chłopaka. Może to nie tylko plotki. Ona byłaby do tego zdolna. Oczywiście ciocia niczego nie wie.
Przenosząc się do lat podstawówki... mieszkałam w Irlandii, dokładnie w Dublinie. Wtedy jeszcze ciocia, wujek i Karolina mieszkali dom obok nas. Karolina była wzorową dziewczyną, a ja byłam porównywana do niej. ''Nie możesz być jak Karolina?" Coś w tym stylu. W wieku 11 lat wujkowie przeprowadzili się do Polski. Co prawda przylatywali co lato, ale to nie to samo. Karolina znalazła inne, złe towarzystwo. Wpakowała się w kłopoty. Przestała się uczyć, zaczęła pyskować. W gimnazjum farbowała włosy i zrobiła sobie kolczyka w wardze. Natomiast po gimnazjum w pępku i w nosie. Palenie. Picie. Imprezy. To jej ulubione rzeczy. Okropnie się zmieniła. 
- Uh dobra niech będzie - odpowiedziałam wstając i idąc do kuchni.
Włożyłam naczynie i łyżkę do zmywarki. Posprzątałam po sobie i wróciłam do salonu. Co ja będę tam robić? Wychodzić z Karoliną i jej znajomymi na pewno nie. Zostaje siedzenie w domu na twitterze lub tumblrze. Zmarnowane dwa tygodnie wakacji.
Zniechęcona powolnym krokiem doszłam do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy koszule jeansową bez rękawów, białe szorty i jasnoniebieskie skarpetki. Rzadko zakładam jakiekolwiek skarpetki. No jeśli jest zima, albo jest zimo albo tak po prostu. Na dole szafy mam poukładane wszystkie moje buty. Wzięłam jedne z ulubionych czyli jasnoniebieskie długie converse z białymi gwiazdkami. Położyłam je na dywanie, a z ubraniami poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel. Tak jak codziennie umyłam włosy. Wyszczotkowałam zęby niebiesko-przezroczystą szczoteczką. Wysuszyłam spokojnie włosy robiąc przedziałek na środku. Postanowiłam że na jutro przefarbuje włosy na kolor czerwony lub bordowy. Ale to nastąpi dopiero wieczorem. Stojąc owinięta w zielony ręcznik dokończyłam układanie niesfornych włosów. Następnie ubrałam czystą bieliznę i ubrania wcześniej naszykowane. Wyszłam z łazienki drepcząc nadal w moich uroczych kapciuszkach. Wrzuciłam piżamę do prania. Wchodząc do pokoju spojrzałam na zegarek stojący na komodzie obok łóżka. Widniała na nim godzina 13:30. Zawiązałam buty które założyłam na stopy i wyszłam z pokoju z torbą w której zabrałam: zeszyt, ołówki, aparat, telefon oraz słuchawki. Jakbym mogła o nich zapomnieć.  Zbiegłam po schodach zahaczając jeszcze o kuchnie. Spotkałam tam mamę.
- Idę na spacer - odezwałam się i oparłam się o framugę drzwi.
- Zabierz ze sobą Jake'a.
- Co? Nie, mamo - próbowałam się wybronić ale na nic to nie wyszło.
- Jest w salonie wystarczy że założy butki i już.
- Dobra - warknęłam - kocham cię - po chwili dodałam i dałam buziaka rodzicielce.
W przedpokoju stał już gotowy do wyjścia Jake. Uśmiechał się szeroko.
- Chodź młody - poklepałam go po plecach.
Wyszliśmy z domu. Szliśmy w stronę parku trzymając się za ręce. W drodze zatrzymaliśmy się bo Jake zobaczył wielkiego kolorowego lizaka, którego zobaczył na wystawie sklepowej. Oczywiście pociągną moją rękę i weszliśmy do sklepu.  Wskazał palcem na lizaka, a sklepowa mu go podała. Zapłaciłam i wyszliśmy. Wepchnął całego do buzi i wyglądało to strasznie śmiesznie. Oczywiście nie mogło się obejść bez zdjęcia.
Na pamiątkę. Mijaliśmy wiele ludzi spieszących się.  Doszliśmy do bramy parku. Jake chciał ją pchnąć, ale miał z tym trudność. Pomogłam mu na co on się uśmiechnął. Odpowiedziałam tym samym.
Babcie czytające na ławkach, ludzie z psami, nastolatki, dzieci na placu zabaw na który zmierzamy, RODZINY z dziećmi. Już nic nie będzie takie samo. Tata już z nami nie mieszka. Została mi tylko mama i ukochany braciszek. A co jeśli coś się stanie?
- Uh - pacnęłam dłonią w głowę.
Jake spojrzał na mnie do góry z proszącym wzrokiem. Pociągną lekko moją dłoń i wskazał ręką na plac zabaw. Zapewne tam są jego znajomi ze szkoły. Oh szkoła. Jeszcze jeden rok w tej budzie. Ale ostatni rok kiedy będziemy tu wszyscy razem.
Jake puścił moją dłoń i pobiegł na huśtawki. Po chwili porozumiewał się ze znajomymi (on nie mówi, ale rozumie to co inni mówią). Ja usiadłam na drewnianej ławce. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam The Vamps. Są super. Słuchałam ich na zmianę z 5 Seconds Of Summer. Skrzyżowałam nogi. Wyciągnęłam z nudów zeszyt i zaczęłam coś bazgrać. Czasami nuciłam sobie ulubione fragmenty piosenek.
Jake bawił się z dwoma koleżankami i kolegom. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Mimowolnie psiknęłam. Zgadłam! To Niall.
- Hej słońce - powiedział siadając obok mnie.
- Hej.
- Wow pokaż - chwycił ręką zeszyt i wstał.
Zaczął przeglądać kartki z rysunkami.
- Dobra oddaj - powiedziałam wstając i wyciągając rękę.
Zaczęłam się wkurzać. Nikt nie ogląda moich rysunków. Na prawdę uważam że nie mam za specjalnego talentu. Osoby rysują portrety, arcydzieła. A ja? Beznadzieja. On mnie wyśmieje.
- To jest ładne.
Wskazał palcem na narysowaną ołówkiem parę, która trzyma się za ręce Jest narysowana od tyłu. Nie skłamię. Chłopak to Niall. Ale dziewczyna to nie ja. Nie ja.
- Oddaj - westchnęłam.
- To wszystko jest piękne.
- Nie, wcale nie. Osoby rysują pięknie, a to są bazgroły.
- Nie zgodzę się, ale proszę - położył zeszyt na ławce.
Spojrzałam na niego i usiadłam z powrotem na ławce. Niall koło mnie. Schowałam zeszyt i przybory do torby.
- Przyszedłeś tu sam?
- Nie. Z kuzynką jest tam - wskazał na rudowłosą dziewczynkę z którą bawi się Jake.
Włożyłam jedną słuchawkę do ucha żeby słyszeć muzykę.
- Czego słuchasz?
- Um Five Seconds Of Summer.
- Tak są świetni i w ogóle się znamy.
- C-co? - oniemiałam - wkręcasz mnie.
- Nie, przyjeżdżają tu co roku i będą mieć tu koncerty jeszcze w te wakacje.
- O boże. Nie to nie jest prawda Niall.
- Szczera prawda skarbie. To moi przyjaciele.
W duchu zaczęłam piszczeć. On zna mój ukochany zespół i o jej jeszcze tu przyjadą.
- Czyli - przytuliłam go - zapoznasz mnie z nimi?
- Jasne ale to będzie niespodzianką.
- Jesteś taki kochany - powiedziałam podekscytowana. 
   ------------------------------------------------------

To rozdział 13. Jak wam się podoba? Może coś powinnam poprawić. Zostawcie komentarze z opinią. 
Do następnego xx