Obudziłam się zrywając się z łóżka. Chwyciłam się za
policzek który okropnie mnie bolał. Podeszłam do lustra które mam na szafie.
Policzek był spuchnięty. Zrobił mi to własny ojciec. Bałam się zejść na dół.
Powoli otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Wszyscy spali.
Zeszłam cicho na dół. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam mleko. Wzięłam z szafki
szklankę. I powoli kierowałam się ku mojego pokoju. Zauważyłam mamę śpiącą na
sofie. Cicho do niej podeszłam. Jejku nawet nie mogła normalnie zasnąć.
Przykryłam ją kocem. Przez to się obudziła.
- Kochanie? - cicho się odezwała.
- To ja mamo. Zrobić ci kawę? - zapytałam.
- Mogłabyś.
Zostawiłam mleko i szklankę na stole i wróciłam do kuchni.
Zrobiłam kawę i poszłam do mamy. Dziwnie popatrzyła się na mnie.
- To on Ci zrobi..-przerwałam jej.
- Tak - przyłożyła mi rękę po policzka - Ała boli -
warknęłam. Mama wstała i poszła do kuchni. Wróciła z lodem i ręcznikiem.
- Przyłóż sobie, opuchlizna powinna zejść.
- Dziękuję.
Mama wypiła kawę, a ja mleko oglądając cicho telewizję.
Ciocia wczoraj zabrała Luke'a do siebie do Manchesteru. Tam jest
bezpieczniejszy. Po wyszykowaniu się nie chciałam siedzieć w domu. Ojciec mógł
się obudzić. Po wczoraj się go boję. Straciłam do niego zaufanie. Ciężko
przechodzi mi słowo ojciec. Napisałam do Kayli i Chachi żebyśmy się spotkały.
Po chwili otrzymałam pozytywną odpowiedź. Spotkałyśmy się przy księgarni mamy
Kayli.
- Cześć kochanie co się stało? - zapytała Chachi witając
się ze mną.
- Hej właśnie co ci jest? - zapytała Kayla.
- Dziewczyny, rodzice się rozstają, wczoraj pijany ojciec
uderzył mnie w twarz do tego widziałam Josha z inną - wydusiłam z siebie.
- Skarbie - Kay przytuliła mnie.
- To na pewno Josh? - spytała Chachi.
- T..tak podeszłam do niego
- I co? - spytała zaciekawiona Kay.
- Był w szoku i mnie przeprosił kretyn - odpowiedziałam.
- Kochanie jesteśmy z tobą. A co z rodzicami?
- Ciągle się kłócą, tata wyżywa się na mamie i wczoraj
przyszedł pijany. Podeszłam do niego i powiedziałam co myślę, a on z zamachu
mnie uderzył po tym wybiegłam z domu i zobaczyłam Josha.
- Rany nie wiem co powiedzieć - powiedziała cicho Chachi.
Doszłyśmy do parku.
- Nie nie idźmy tam - odezwałam się.
- To chodźmy do mnie - powiedziała Kay.
Tak właśnie zrobiłyśmy. Dotarłyśmy do dużego białego domu.
Nie zastałyśmy nikogo. Mama i tata Kay w pracy. Mówię im o wszystkim. Są
najlepszymi przyjaciółkami na świecie.
*oczami Nialla*
Wstałem o 10. Zerwałem się z łóżka z myślą że dziś Piątek.
Wziąłem szybko do ręki telefon zobaczyłem godzinę 10 następnie datę Sobota.
Odetchnąłem z ulgą. I z powrotem wygodnie się położyłem. Jednak myśli nie
dawały za wygraną. Strasznie martwię się o Megi. Traktuje ją jak młodszą
siostrę. Nie może stać się jej krzywda. Zszedłem na dół do kuchni. Byłem
strasznie głodny, ale to nie nowość. Zrobiłem sobie trzy duże kanapki. Szybko
je zjadłem. Do kuchni weszła zaspana Lucy.
- Zrób mi też.
- Sama sobie zrób - odpowiedziałem.
- Dobra - pokazała mi język.
Mimo tego kocham moją siostrzyczkę. Jest nieznośna dla
mnie, ale jak to rodzeństwo często się przekomarzamy. Po śniadaniu odprawiłem
codzienną rutynę i wyszedłem na ogródek. Ogarnąłem kwiatki tak jak prosił
mnie tata. Skosiłem też trawę. Po skończeniu prac, które miałem wykonać postanowiłem
wyjść na spacer na miasto. Spotkałem po drodze Hazzę. Przeszliśmy się przez
całe miasto. Po prostu zagadaliśmy się.
*oczami Megi*
Porozmawialiśmy z dziewczynami o wszystkim. Boję się
własnego ojca. Do czego to doszło. Boję się nawet przyjść do domu. Uwielbiam
spędzać z dziewczynami czas, ponieważ odrywają mnie od rozmyślania. Często się
wyłupiamy. Mamy mnóstwo śmiesznych pomysłów, które zarazem są głupie. Około
godziny 13 musiałam wrócić na obiad. Było to teraz dla mnie ciężkie. Wyszłam od
Kay i szłam powolnym krokiem kierując się ku domu. Mijałam wielu ludzi którzy
byli dla mnie zupełnie obcy. Jak to życie w Londynie wszyscy się śpieszą. Po
około 15 minutach doszłam do właściwego miejsca. Weszłam po schodkach i
otworzyłam drzwi. W domu roznosił się zapach obiadu.
- Masz dobre wyczucie właśnie nakładam obiad - powiedziała
mama.
- Ma się taki dar - zaśmiałam się dotykając moich
włosów.
- Co dziś na obiad? Rany, ale mnie głowa boli - odezwał się
ojciec wchodząc do jadalni.
- Nie odzywaj się do mnie - warknęłam.
- O co ci chodzi? - zapytał zdziwiony.
- A może to ci coś przypomni - pokazałam mu policzek w
którego mnie uderzył.
- Kto ci to zrobił?
- Nie jesteś niczego wart nawet miłości mamy - krzyknęłam.
- Dziewczyno nie pyskuj mi tu!
- Nie odzywaj się do mnie - jeszcze raz krzyknęłam.
Usiedliśmy do stołu. W pośpiechu zjadłam i pobiegłam do
pokoju. Nie mam zamiaru go widzieć.
----------------------------------------------------------------------------------------
Jutro znowu szkoła dlatego rozdziały będą pojawiać
się rzadziej. Przepraszam za jakiekolwiek niezauważone prze zemnie błędy i brak
przecinków. Mam nadzieje że mi wybaczycie :)
Dziękuję za czytanie jeśli ktoś czyta :)
Zostawcie koma z opinią albo nowymi pomysłami odnośnie
bloga xx
Mam niedosyt. Za krótko! :c Ogółem bardzo fajnie się akcja rozwija Kiedy zobaczyłam "*oczami Nialla*" byłam taka awwww *.* ale się troszeczkę zawiodłam :c w każdym razie pisz, pisz i pisz, bo chcę wiedzieć co dalej xx
OdpowiedzUsuń