poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 6 Dzień rozwodu.

W końcu nastał ten piekielny dzień... rozwód rodziców. Cały czas mnie to boli, ale widzę jak ojciec traktuje mamę. Około 14 pojechaliśmy na rozprawę. Byłam taka zrozpaczona jak usłyszałam jaką sędzia podjął decyzję. Wstałam i wybuchnęłam...
- To jeszcze chłopiec on musi być z matką, a ja... - zaczęłam się w tym momencie jąkać - ja nie mogę, on-on mnie uderzył.
- Chyba żartujesz! - wstał ojciec - niczego takiego nie zrobiłem!
- Proszę o spokój! - powiedział sędzia.
- Zrobiłeś! Byłeś wtedy pijany - rozpłakałam się.
Po pół godzinie rozprawa się skończyła. Ja i Jake zostajemy z mamą, a ojciec będzie płacić alimenty. Z jednej strony byłam szczęśliwa że zostaje z Jake'm i że nie będę widzieć ojca bo robi krzywdę mamie, ale jednak to mój tata i go kocham. Rozstaliśmy się bez pożegnania i wróciliśmy do domu. Jak potoczy się dalsze życie? - zadawałam sobie pytanie.
Weszłam do swojego pokoju i po chwili rzuciłam się na łóżko zaczynając płakać. Usłyszałam głos mojego telefonu. Napisała do mnie Kayla:

Nie byłam w szkole przez rozprawę. Czuje dziwne uczucie. Nie wiem jak to opisać. Leżałam bezczynnie patrząc się w sufit. Mama da sobie radę sama? W sumie to mogę iść do pracy. Tak! - usiadłam - będę sprzedawać babeczki w pobliskiej piekarni mamy mojej kumpeli . Genialne! Ogarnęłam się, założyłam buty i wybiegłam z domu.... Znalazłam się w piekarni.
-Dzień dobry! - powiedziałam.
- Cześć Lili. Co podać? - zapytała pani.
-Nie ja nie po pieczywo. Chciałam się zapytać o pracę.
Po chwili wszystko było już załatwione. Wyszłam ucieszona że mogę pomóc mamie. Po drodze spotkałam Nialla. Przywitał mnie jak zwykle wielkim i uroczym przytulasem.
- Hej Lilka jak tam? - spytał.
- Cześć w porządku - odpowiedziałam zrezygnowanym głosem.
- Coś jest nie tak... powiedz mi wszystko - nalegał.
- Nie tu, chodź w inne miejsce.
- Gdzie? - zapytał.
- Do mnie.
I tak zrobiliśmy. Powolnym krokiem doszliśmy na miejsce. Myśli kłębiły mi się w głowie. Po co z nim tu przyszłam? Potrzebuje przyjaciela u boku w tej chwili. Chyba nie będzie miał mi tego za złe.
- Niall.. - odezwałam się i skierowałam oczy na podłogę - ja cię potrzebuje, potrzebuję przyjaciela który pomoże mi przez to przejść, przez dobre i złe dni. Co z tego że jesteśmy wrogami. Kocham cię jak brata - wyrzuciłam wszystko z siebie. Nic się nie odezwał tylko złapał mnie za rękę i mocno przytulił. Chwile tak pozostało.
- Lilka nie wiem co powiedzieć, ale pamiętaj zawsze będę przy tobie jako starszy brat. Mów mi o wszystkim....
Od tego dnia minął już tydzień. Chodzę do pracy i pomagam mamię. Spędzam każdy wolny czas z Niallem. Na razie jest wspaniale ale czy będzie tak później?


niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 5 Boję się...


Obudziłam się zrywając się z łóżka. Chwyciłam się za policzek który okropnie mnie bolał. Podeszłam do lustra które mam na szafie. Policzek był spuchnięty. Zrobił mi to własny ojciec. Bałam się zejść na dół. Powoli otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Wszyscy spali. Zeszłam cicho na dół. Otworzyłam lodówkę.  Wyjęłam mleko. Wzięłam z szafki szklankę. I powoli kierowałam się ku mojego pokoju. Zauważyłam mamę śpiącą na sofie. Cicho do niej podeszłam. Jejku nawet nie mogła normalnie zasnąć. Przykryłam ją kocem. Przez to się obudziła. 
- Kochanie? - cicho się odezwała.
- To ja mamo. Zrobić ci kawę? - zapytałam.
- Mogłabyś.
Zostawiłam mleko i szklankę na stole i wróciłam do kuchni. Zrobiłam kawę i poszłam do mamy. Dziwnie popatrzyła się na mnie. 
- To on  Ci zrobi..-przerwałam jej.
- Tak - przyłożyła mi rękę po policzka - Ała boli - warknęłam. Mama wstała i poszła do kuchni. Wróciła z lodem i ręcznikiem. 
- Przyłóż sobie, opuchlizna powinna zejść. 
- Dziękuję. 
Mama wypiła kawę, a ja mleko oglądając cicho telewizję. Ciocia wczoraj zabrała Luke'a do siebie do Manchesteru. Tam jest bezpieczniejszy. Po wyszykowaniu się nie chciałam siedzieć w domu. Ojciec mógł się obudzić. Po wczoraj się go boję. Straciłam do niego zaufanie.  Ciężko przechodzi mi słowo ojciec. Napisałam do Kayli i Chachi żebyśmy się spotkały. Po chwili otrzymałam pozytywną odpowiedź. Spotkałyśmy się przy księgarni mamy Kayli. 
- Cześć kochanie co się stało? - zapytała Chachi witając się ze mną.
- Hej właśnie co ci jest? - zapytała Kayla.
- Dziewczyny, rodzice się rozstają, wczoraj pijany ojciec uderzył mnie w twarz do tego widziałam Josha z inną - wydusiłam z siebie.
- Skarbie - Kay przytuliła mnie.
- To na pewno Josh? - spytała Chachi.
- T..tak podeszłam do niego 
- I co? - spytała zaciekawiona Kay.
- Był w szoku i mnie przeprosił kretyn - odpowiedziałam.
- Kochanie jesteśmy z tobą. A co z rodzicami?
- Ciągle się kłócą, tata wyżywa się na mamie i wczoraj przyszedł pijany. Podeszłam do niego i powiedziałam co myślę, a on z zamachu mnie uderzył po tym wybiegłam z domu i zobaczyłam Josha. 
- Rany nie wiem co powiedzieć - powiedziała cicho Chachi.
Doszłyśmy do parku.
- Nie nie idźmy tam - odezwałam się.
- To chodźmy do mnie - powiedziała Kay.
Tak właśnie zrobiłyśmy. Dotarłyśmy do dużego białego domu. Nie zastałyśmy nikogo. Mama i tata Kay w pracy. Mówię im o wszystkim. Są najlepszymi przyjaciółkami na świecie. 

*oczami Nialla*
Wstałem o 10. Zerwałem się z łóżka z myślą że dziś Piątek. Wziąłem szybko do ręki telefon zobaczyłem godzinę 10 następnie datę Sobota. Odetchnąłem z ulgą. I z powrotem wygodnie się położyłem. Jednak myśli nie dawały za wygraną. Strasznie martwię się o Megi. Traktuje ją jak młodszą siostrę. Nie może stać się jej krzywda. Zszedłem na dół do kuchni. Byłem strasznie głodny, ale to nie nowość. Zrobiłem sobie trzy duże kanapki. Szybko je zjadłem. Do kuchni weszła zaspana Lucy. 
- Zrób mi też.
- Sama sobie zrób - odpowiedziałem.
- Dobra - pokazała mi język.
Mimo tego kocham moją siostrzyczkę. Jest nieznośna dla mnie, ale jak to rodzeństwo często się przekomarzamy. Po śniadaniu odprawiłem codzienną rutynę i wyszedłem na ogródek.  Ogarnąłem kwiatki tak jak prosił mnie tata. Skosiłem też trawę. Po skończeniu prac, które miałem wykonać postanowiłem wyjść na spacer na miasto. Spotkałem po drodze Hazzę. Przeszliśmy się przez całe miasto. Po prostu zagadaliśmy się. 

*oczami Megi*
Porozmawialiśmy z dziewczynami o wszystkim. Boję się własnego ojca. Do czego to doszło. Boję się nawet przyjść do domu. Uwielbiam spędzać z dziewczynami czas, ponieważ odrywają mnie od rozmyślania. Często się wyłupiamy. Mamy mnóstwo śmiesznych pomysłów, które zarazem są głupie. Około godziny 13 musiałam wrócić na obiad. Było to teraz dla mnie ciężkie. Wyszłam od Kay i szłam powolnym krokiem kierując się ku domu. Mijałam wielu ludzi którzy byli dla mnie zupełnie obcy. Jak to życie w Londynie wszyscy się śpieszą. Po około 15 minutach doszłam do właściwego miejsca. Weszłam po schodkach i otworzyłam drzwi. W domu roznosił się zapach obiadu. 
- Masz dobre wyczucie właśnie nakładam obiad - powiedziała mama.
- Ma się taki dar - zaśmiałam się dotykając moich włosów. 
- Co dziś na obiad? Rany, ale mnie głowa boli - odezwał się ojciec wchodząc do jadalni. 
- Nie odzywaj się do mnie - warknęłam.
- O co ci chodzi? - zapytał zdziwiony.
- A może to ci coś przypomni - pokazałam mu policzek w którego mnie uderzył.
- Kto ci to zrobił?
- Nie jesteś niczego wart nawet miłości mamy - krzyknęłam.
- Dziewczyno nie pyskuj mi tu!
- Nie odzywaj się do mnie - jeszcze raz krzyknęłam.
Usiedliśmy do stołu. W pośpiechu zjadłam i pobiegłam do pokoju. Nie mam zamiaru go widzieć.
----------------------------------------------------------------------------------------
Jutro znowu szkoła dlatego rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Przepraszam za jakiekolwiek niezauważone prze zemnie błędy i brak przecinków. Mam nadzieje że mi wybaczycie :) 
Dziękuję za czytanie jeśli ktoś czyta :) 
Zostawcie koma z opinią albo nowymi pomysłami odnośnie bloga xx

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 4 Jak on mógł to zrobić?!

 -Mo-mo-moi ro-ro-rodzice się rozwodzą - rozpłakałam się jeszcze bardziej, a on przytulił mnie mocniej.
-  To nie może być prawda. - przyłożył moją głowę do swojej klatki piersiowej tak że słyszałam jego serduszko.
- Rodzice się cały czas kłócą. Odkąd tata znalazł nową pracę w miejskim szpitalu, a mama zajęła się bardziej swoją pracą przestali mieć ze sobą taki kontakt jak wcześniej. Tata się przez to wkurza, a mama nie daje rady. Cały czas jest roztrzęsiona-mówiłam drżącym głosem.
- Nie wiem co powiedzieć... będę prze tobie - pogłaskał mnie po głowie.
- Dziękuję - spojrzałam zapłakanymi oczami w jego oczka.
Po pewnym czasie doszła reszta grupy.
- Jeju jak ty wyglądasz co się stało?! - odezwała się Chachi i ukucnęła przede mną.
- Jej rodzice się rozwodzą.. - powiedział cicho Niall, a ja schowałam głowę w jego tors.
Nie wiem co zrobię jeśli się rozstaną. A co jak rozdzielą mnie i Luke'a? Ja zostanę z mamą a on z tatą? Nie mogę o tym myśleć. Skończyliśmy temat. Zabrali mnie na mrożoną kawę, którą uwielbiam. Nieco poprawiło mi to humor, ale nie do końca. Wiem że jak wrócę do domu będzie znowu to samo. Siedemnaście lat małżeństwa pójdzie na marne. Nie mogę o tym myśleć bo od razu zbierają mi się łzy. Po wypadzie z paczką wyszłam z Joshem. Pomógł mi o tym nie myśleć. Poszliśmy  w głąb lasu. Nagle przypomniało mi się. Tam rozmawialiśmy z Niallem. 
- Chodź stąd! - pociągnęłam go za rękę.
- Czemu? O ktoś tam siedzi zaraz go wypędzę. 
- Nie, proszę - zrobiłam słodkie oczka.
- No dobrze.
Nic mu nie powiedziałam, ale siedział tam Niall. Nie chciałam żeby się kłócili. W końcu to czarny anioł. Nie mogę Josha nastawić pozytywnie do niego. Jest też bardzo zazdrosny. Nie wiem o co przecież jesteśmy  tylko przyjaciółmi. Z rozmyślania wyrwał mnie Josh, który namiętnie pocałował mnie w usta. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili zorientowałam się że jesteśmy w miejscu publicznym i go odepchnęłam. Nie lubię okazywania uczyć na ulicy. To takie dziwne z punktu widzenia przechodnich. W końcu nastał wieczór. Rozweselona musiałam iść do domu. Znowu na mojej twarzy zagościł smutek. Po pożegnaniu z Joshem weszłam do domu. Było dziwne cicho. Było słychać tylko telewizor z salonu. Nie zdejmując butów cicho poszłam do salonu. Siedziałam tam sama mama.
- Cześć gdzie tata? - zapytałam.
- Hej zapewne na piwsku z koleżkami... tak jeszcze nie wrócił - powiedziała rezygnującym głosem.
- Mamusiu nie smuć się już - usiadłam na sofę i przytuliłam mamę. Oglądałam z nią jakiś serial. Nagle do domu ktoś wszedł. Tak jak myślałam to pijany tata.
- Co się gapisz - powiedział patrząc na mnie i mało się nie przewracając. 
- Ogarnij się - podeszłam do niego - Co ty sobie myślisz że będziesz zachlany przychodził do domu, straszyć mamę? Człowieku co się z tobą sta.. - nie dokończyłam bo uderzył mnie z zamachu w twarz. Od razu złapałam się za policzek i psiknęłam. Popatrzyłam na niego z szokiem, szybko wzięłam w rękę torbę i wybiegłam zapłakana z domu. Jak on mógł to zrobić?! Pobiegłam do lasu. Nikogo na ulicach nie było. Przebiegając przez park zauważyłam parę idącą za rękę. Na chwilę stanęłam. Przyjrzałam się dokładnie. Nie wiem czy miałam zwidy, ale Josh szedł z dziewczyną. Poczułam ukucie w sercu. Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej. Tak jak myślałam to był Josh. Byłam w szoku. On mnie zdradza. Co on sobie myśli. Rozłożyłam skrzydła i podeszłam do niego. Jak mogłeś?! Kochałam Cię! Odwrócił się i zobaczył mnie. Był zszokowany. Chyba nie spodziewał się mnie o tej porze.  Jak mogłeś?! - powtórzyłam. 
- Megan ja prze... - nie dokończył bo po spojrzeniu mu głęboko w oczy odleciałam. 
Jak on mógł to zrobić?! Kolejny! Moje życie się rujnuję. Jestem temu winna? To najgorszy dzień mojego życia...
______________________________________________
Myślę że wam się spodoba :) Liczę na  komentarze z opinią. Przepraszam za jakiekolwiek błędy i brak przecinków.